To miała być jedna z głównych zachęt wspierających zakup aut elektrycznych w Polsce. Reformy podatkowe Ministerstwa Finansów mogą jednak zniweczyć ten plan.

Premier Mateusz Morawiecki, gdy był jeszcze wicepremierem i ministrem rozwoju, snuł wizje o milionie samochodów elektrycznych, które w 2025 r. będą jeździć po polskich drogach. Realizacji tego celu ma służyć uchwalona na początku tego roku Ustawa o Elektromobilności i paliwach alternatywnych, przygotowana przez legislatorów Ministerstwa Energii. Ich wspólnego z premierem entuzjazmu do zelektryfikowania polskiego rynku motoryzacyjnego zdają się jednak nie podzielać urzędnicy z resortu kierowanego przez Teresę Czerwińską. Wyraźnie widać to po lekturze opublikowanego pod koniec sierpnia przez Ministerstwo Finansów projektu dotyczącego nowelizacji ustaw o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz od osób prawnych.

Wszyscy po równo
Projekt zakłada m.in. podniesienie z obecnych 20 tys. EUR do 150 tys. zł kwoty, powyżej której odpisy amortyzacyjne z tytułu zużycia samochodu osobowego w firmie nie stanowią kosztów uzyskania przychodów. Rozwiązanie to zostało generalnie pozytywnie przyjęte przez przedsiębiorców. Problem jednak w tym, że próg 150 tysięcy zł ma objąć auta ze wszelkimi typami napędów. A więc także te elektryczne, które na mocy ustawy o elektromobilności powinny skorzystać z wyższej, preferencyjnej stawki wynoszącej 30 tys. EUR. To miał być jeden z impulsów zachęcających przedsiębiorców to wymiany floty na auta z napędem alternatywnym. Zróżnicowanie progów miało sprawić, że choćby część firm powinna zdecydować się na zakup aut na prąd zamiast „tradycyjnie” goszczących od lat we flotach diesli.

Zbyt niski próg
Pomysł ten nie spotkał się już z tak powszechnym uznaniem. – Wątpliwości budzi proponowana wysokość progu. Sama intencja zrównania go dla wszystkich samochodów, w tym pojazdów elektrycznych, zasługuje na aprobatę jako uproszczenie systemu. W praktyce jednak pułap 150 tys. zł jest zbyt niski, aby umożliwić przedsiębiorcom zaliczenie do kosztów uzyskania przychodu wydatków na użytkowanie aut o napędzie niekonwencjonalnym, co zniechęca do ich nabywania lub zawierania umów leasingu takich pojazdów – możemy przeczytać w opinii Konfederacji Lewiatan do wspomnianego projektu. – Ceny tego typu aut kształtują się obecnie w przedziale między 150 a 200 tys. zł. W szczególności są to auta elektryczne np. Nissan Leaf – od 153 800 zł, Hyundai Ioniq Electric – od 157 500 zł, Volkswagen e-Golf – od 164 890 zł), ale także hybrydowe, np. Kia Optima – od 164 900 zł – Zasadne jest więc ustanowienie progu na kwotę nie mniejszą niż 200 tys. złotych – podkreślają eksperci Lewiatana.

Krótka lista
Warto w tym miejscu przypomnieć, że ustawa o elektromobilności nie rozpieszcza podatników, jeśli chodzi o przewidziany zakres ulg i zwolnień. Zawiera jedynie dwie ulgi podatkowe. Po pierwsze, zwolnienie z akcyzy samochodów elektrycznych, napędzanych wodorem oraz hybryd typu plug-in. Po drugie, podwyższenie z 20 do 30 tys. EUR kwoty odpisu amortyzacyjnego. – Analizując projekt zmian w przepisach o podatku dochodowym, trudno się zatem oprzeć wrażeniu, że z zachęt podatkowych dla aut elektrycznych pozostało de facto wyłącznie zwolnienie z podatku akcyzowego – mówił nam wcześniej Mirosław Michna, partner w dziale doradztwa podatkowego, szef zespołu doradców dla branży motoryzacyjnej w KPMG w Polsce.

Minister się tłumaczy
Dlaczego zatem Ministerstwo Finansów postanowiło wylać dziecko z kąpielą, rezygnując w trakcie przeprowadzania reformy podatkowej z jednego z głównych elementów wsparcia dla e-mobilności? Odpowiedź może kryć się w uzasadnieniu do projektu ustaw o podatku dochodowym. Fiskus tłumaczy się, że z uwagi na to, że /…/ kwota 150 tys. znacznie przekracza kwotę stanowiącą równowartość 30 tys. euro przewidzianą przez ustawę o elektromobilności dla samochodu elektrycznego, „w projekcie powrócono do stosowania jednego limitu dla wszystkich typów samochodów”. Ale kluczowe jest zapewne dopiero kolejne zdanie z uzasadnienia. – Zmiana ta uczyni bezprzedmiotowym notyfikowany środek pomocowy w zakresie wprowadzonego ww. ustawą zróżnicowania w zakresie samochodów osobowych – zaznacza enigmatycznie resort finansów.

Co przekona komisję
W czym rzecz? Najpewniej chodzi o to, że pakiet pomocowy dla aut z napędem alternatywnym zawarty w Ustawie o elektromobilności (zwolnienie akcyzy czy zwiększenie amortyzacji) został notyfikowany do Komisji Europejskiej jeszcze 3 stycznia tego roku. Niestety do tej pory Komisja nie podjęła decyzji czy wsparcie przewidziane dla aut EV jest zgodne z europejskimi regulacjami dotyczącymi pomocy publicznej. Na razie nic nie wskazuje, kiedy decyzja taka może się pojawić, co sprawia, że ulgi pozostają tylko na papierze. – Proces formalnej prenotyfikacji instrumentów wsparcia określonych w ustawie o elektromobilności jest w trakcie. W najbliższych dniach planowane jest przekazanie Komisji Europejskiej kompletu wymaganej dokumentacji – poinformował nas w pierwszych dniach września wydział prasowy Ministerstwa Energii.

Krok do tyłu?
Być może więc ujednolicenie progów podatkowych na poziomie 150 tys. to jedno z ustępstw, na które poszedł polski rząd w negocjacjach z KE w sprawie wspomnianego pakietu pomocowego. Tylko czy to, co z niego pozostanie, wystarczy by ziścić marzenia premiera o milionie aut na prąd.
Paweł Janas

Źródło: www.samar.pl