Ich świat legł w gruzach. Pękł niczym bańka mydlana. Przyszłość jest dla nich „byciem tu i teraz”. Żyją z sekundy na sekundy, a każdą minutę życia rozciągają do maksimum. Chcą cieszyć się z drobnych promyków codzienności: uśmiechu dziecka, które wciąż żyje w nieświadomości, z oddechu bliskiej osoby, z przytulenia, które mogłoby trwać wiecznie. Co słychać u naszych Ukraińców, pracowników Pajmon CPT, którzy pracują zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie?
Niemyślenie jest dla nich ratunkiem
Praca, działanie, niemyślenie jest dla nich ratunkiem. Jednak muszą spojrzeć prawdzie w oczy, która jeszcze kilka dni temu okazywała się złowrogim snem, nierealnym, tak nierzeczywistym. Bo kto mógłby krzywdzić dzieci i bezbronnych ludzi w obliczu jakich wartości, no właśnie czego? Jak z bólem, strachem o bliskich, którzy zostali na Ukrainie, radzą sobie obywatele Ukrainy – pracownicy Pajmon CPT, pracujący zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie?
ZOBACZ TEŻ:
Ukraina walczy jak lwica. Co słychać w Winnicy i w Mariupolu u naszych dzieci? 25.02.2022 r.
Inwazja Rosji na Ukrainę – KOMENTARZE UKRAIŃCÓW 24.02.2022 r.
Kijów walczy, Polska jest oddechem
– Strach jest najgorszy. Paraliżuje. Nie można się mu poddawać. Brat jest dla mnie bohaterem. Walczy o swoją rodzinę. Chce wydostać się z Kijowa i pojechać na zachód kraju, gdzie mieszkają rodzice. Miasto broni się dzielnie przed ostrzałem wroga, a on sam z żoną i trójką dzieci siedzą skuleni w domu, w korytarzu. Wczoraj nie wyjechali z zakorkowanego Kijowa. Zabrakło benzyny – mówi nam Ivan, mieszkający w Rzeszowie od 6 lat, który pracuje razem z Alexem, którego ojciec w czwartek przyjechał do Polski. Kieruje się do Niemiec, gdzie już wcześniej pracował. – Polska dla taty jest chwilowym azylem, przystankiem, oddechem – przyznaje Alex, który w Rzeszowie mieszka z żoną od dwóch lat.
Dom staje się pułapką
Tymczasem barbarzyńca na Ukrainie nie przestaje zaskakiwać i sieje coraz większą panikę wśród narodu ukraińskiego. Ludzie chronią się przed ostrzałem, wojskami rosyjskimi. Dom, który miał być schronieniem, stał się pułapką. – Tata siedzi w piwnicy. Modli się o spokój. Gdy przestaną strzelać, mówi, że ucieknie z domu. Martwię się o niego – przyznaje Max, pracownik Pajmon CPT pochodzący z Chersonia na południu Ukrainy.
W Równym nie wszyscy są równi
Jak się okazuje, miasto Równe na zachodzie Ukrainy, położone ok. 160 km od granicy z Polską, również nie może czuć się bezpieczne. – Pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę w Równym było względnie spokojnie. Dzień później mieliśmy tu już ostrzał – dodaje Ivan, który do tej pory często kursował między biurami Pajmon CPT w Rzeszowie a Równym.
Biuro w Równym zostało zamknięte. Pracownicy albo uciekają do Polski, albo przenoszą się w bezpieczniejsze miejsca na terenie Ukrainy, by pracować zdalnie, jeśli będzie taka możliwość. Tylko, gdzie jest dzisiaj bezpiecznie? Nataliia, nasza pracownica z biura w Równym, pojechała ok. 40 km od miasta. Nie chce zostawić męża, który właśnie pójdzie na wojnę.
Jedni nieba przychylają, inni tworzą piekło
Z kolei Tetiana w piątek rano wyjechała z miasta Równe i zmierza do Polski. Kieruje się z dziećmi do Warszawy, gdzie pracuje jej mąż. Teraz Tetiana od kilku godzi stoi w gigantycznym korku na granicy i próbuje opuścić rejon zagrożenia.
Siostra Tetiany pracuje z kolei w Żorach, mieście na Górnym Śląsku. Ma tutaj kolegę, który kilka miesięcy temu kupił nowy dom i… chce pomóc Ukraińcom. – Wczoraj Marcin powiedział mi, że on w tym domu jeszcze nie musi mieszkać, że mogą tam przyjechać Ukraińcy. Mówi, że choć nie ma tam jeszcze praktycznie nic – są tylko ciepłe fundamenty, to można postawić piecyk, wstawić kilka mebli i ciepłe schronienie będą mieli zapewnione przyjaciele z Ukrainy – mówi z przejęciem Tetiana. – Marcin przychyliłby nieba Ukraińcom. Są też niestety i tacy ludzie, którzy potrafią stworzyć komuś prawdziwe piekło – dodaje Tetiana.
Zobacz nas na: YT, I, TT, Fb, In:
Jesteśmy też obecni na Instagramie