Europejscy producenci pojazdów zapowiadają wzrost zamówień. To dobry znak, bo pojazdy to nasz hit eksportowy.
Choć ostatnio tempo ożywienia w strefie euro nieco przyhamowało, to ekonomiści wierzą, że perspektywy dla gospodarki Eurolandu nadal są optymistyczne i koniunktura będzie rosła.
— Wyhamowanie europejskiego przemysłu było wywołane głównie kryzysem ukraińsko-rosyjskim, dlatego uważamy to za zjawisko przejściowe — mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Jego bank postanowił sprawdzić, które polskie branże najmocniej zyskają na poprawie koniunktury w strefie euro. Największym wygranym będzie branża motoryzacyjna — nie tylko producenci samochodów, ale też innego sprzętu transportowego, np. tramwajów, pociągów czy jachtów. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze — motoryzacja to najbardziej otwarta na zagranicę branża polskiego przemysłu.
— Jest najsilniej uzależniona od sytuacji w Eurolandzie. Według ostatnich dostępnych danych, aż 75 proc. przychodów firm produkujących pojazdy samochodowe, przyczepy i naczepy pochodzi z eksportu — mówi Jakub Borowski. Dla porównania: dla całego polskiego przetwórstwa przemysłowego ten odsetek wynosi 42 proc.
Po drugie — to właśnie branża motoryzacyjna w Eurolandzie ma obecnie najlepsze perspektywy dla rozwoju. To tu przedsiębiorcy wykazują się największym optymizmem.
— Sprawdziliśmy, jaka będzie struktura ożywienia w gospodarce strefy euro, tzn. które sekcje przemysłu będą rosły tam najszybciej. Okazuje się, że spośród branż, które w Polsce są najbardziej otwarte na eksport (tzn. eksport stanowi przynajmniej 40 proc. przychodów), to właśnie branża motoryzacyjna ma w strefie euro najlepsze perspektywy — tłumaczy Jakub Borowski. Autorzy analizy wzięli pod uwagę wskaźnik Business and Consumer Surveys (prowadzony przez Komisję Europejską), który pokazuje bieżącą, ale też przyszłą sytuację gospodarczą. Tylko dla czterech z analizowanych branż w Eurolandzie wskaźnik ten był dodatni, w branżach motoryzacyjnych okazał się najwyższy (patrz wykres).
— W pozostałych ośmiu sekcjach wskaźnik ten jest ujemny, co oznacza, że nie należy spodziewać się w nich ożywienia, więc polskie firmy z tych branż nie powinny znacząco odczuć wzrostu zamówień eksportowych — mówi Jakub Borowski.
W najgorszej sytuacji jest branża meblarska. Z jednej strony jest to po motoryzacji druga najbardziej otwarta sekcja naszego przemysłu, ale z drugiej — to właśnie producenci mebli mają najsłabsze perspektywy w strefie euro. Silne uzależnienie od eksportu będzie raczej szkodzić, niż pomagać.
Puls Biznesu, Jacek Kowalczyk