W czwartek niespodziewanie do dymisji podał się szef europejskiego działu GM oraz firmy Opel Karl-Friedrich Stracke. Miejsce tego niemieckiego menedżera tymczasowo zajął amerykański wiceprezes GM Steve Girsky.
Stracke otrzyma specjalne zadania i będzie podlegać bezpośrednio szefowi GM Danowi Akersonowi – poinformował w czwartek po południu Opel, nie tłumacząc powodów dymisji szefa tej firmy.
– Odchodzę ze stanowiska, wiedząc, iż Opel ma jasną przyszłość – powiedział Stracke, cytowany w komunikacie Opla.
Wieść o tej decyzja spadła jak grom z jasnego nieba. Według agencji Reuters początkowo nie chciał w nią uwierzyć jeden z członków zarządu Opla i zaskoczony był nią również przedstawiciel rady pracowniczej tej europejskiej spółki GM. O tym, że decyzja zapadła nagle świadczy także to, iż Opel dopiero zamierza szukać nowego szefa.
Przez ostatnie trzy lata firma ta już trzykrotnie zmieniała szefa. Gdy pod koniec 2009 r. GM wycofał się z planów sprzedaży Opla konsorcjum z udziałem Rosjan, z fotelem prezesa Opla pożegnał się mocno popierający tę transakcję niemiecki menedżer Carl-Peter Forster. Na dwa miesiące zastąpił go Hans Demant, a potem szefem Opla został Brytyjczyk Nick Reilly. W kwietniu zeszłego roku niespodziewanie jego miejsce zajął 56-letni dziś Stracke i wydawało się, że ten niemiecki menedżer otrzymał zadanie wynegocjowanie warunków sanacji Opla – w tym przyszłych zwolnień – z niemieckimi pracownikami tego koncernu.
W zeszłym miesiącu Stracke wynegocjował kompromis z pracownikami niemieckich fabryk Opla: zrezygnowali oni z podwyżki zarobków w zamian za wydłużenie gwarancji pracy z 2014 r. do 2016 r. A pod koniec czerwca rada nadzorcza Opla zaakceptowała czteroletni plan sanacji firmy, która od 12 lat jest pod kreską.
– Ten plan widocznie nie zadowolił GM – powiedział agencji Reuters niemiecki specjalista od branży motoryzacyjnej prof. Stefan Bratzel, tym właśnie tłumacząc nagłą dymisję dotychczasowego szefa Opla. – To wyraźny sygnał, że GM traci cierpliwość, a Girsky uważa, że lepiej sobie poradzi – powiedział Christoph Stuermer z firmy doradczej IHS Automotive, cytowany przez Reuters.
Niemcy już obawiają się, że odżyją konflikty między GM, który jak najszybciej chce przywrócić rentowność Opla, a niemieckimi pracownikami koncernu. Szef władz landu Hesja Volker Bouffier już w czwartek powiedział, że obawia się, czy teraz GM nie wycofa się z przedłużonych gwarancji zatrudnienia dla robotników Opla w Niemczech. – Myślałem, że w ostatnich paru miesiącach zaczęło się układać lepiej między Detroit i Oplem, ale wysyłanie takiego sygnału [jak dymisja Stracke] to katastrofa – powiedział Bratzel.
A szef GM Dan Akerson pod koniec czerwca postawił jasno sprawę przyszłości Opla. – Przez ostatnie 12 lat straciliśmy 14 mld dol. To musi się skończyć.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Andrzej Kublik