FRANKFURT / PARIS – Setki pracowników Opla zebrało się we wtorek przed fabryką samochodów Eisenach w Niemczech, by zaprotestować przeciwko planom właściciela PSA, które mają na celu ograniczenie płac w zamian za nowe inwestycje produkcyjne.
Protest podkreślił pogłębiający się spór między francuskim producentem samochodów i personelem w tracącym pieniądze Oplu, nabytym przez PSA. Opel obecne redukuje tysiące miejsc pracy.
Bardziej kontrowersyjne jest żądanie firmy, aby 19 000 niemieckich pracowników zrezygnowało z 4,3-procentowej podwyżki płac wynegocjowanej na szczeblu krajowym przez związek IG Metall, zanim przejdzie do pierwszej inwestycji produkcyjnej w Eisenach we wschodnim Turyngii.
„Gdyby były rozsądne negocjacje … wtedy bylibyśmy gotowi porozmawiać o rozsądnych ustępstwach”, powiedział reporterom przewodniczący rady samochodowej Opla, Wolfgang Schaefer-Klug.
Protest, w którym wzięło udział około 1000 pracowników, zbiegał się z corocznym spotkaniem akcjonariuszy PSA, podczas którego inwestorzy zatwierdzili wynagrodzenie prezesa Carlosa Tavaresa za rok 2017 – w tym premię w wysokości 1 miliona euro (1,2 miliona USD) za przejęcie Opla.
Tavares powiedział akcjonariuszom podczas spotkania pod Paryżem, że nie spodziewa się szybkiego rozwiązania konfliktu. „To zajmie kilka tygodni” – powiedział. „Nie zdziwię się, że wokół sytuacji zrobił się hałas, jest to część tego, co należy zrobić, aby przywrócić firmę na odpowiedni tor.”
Grupa odnotowała we wtorek 42-procentowy wzrost przychodów ze sprzedaży w pierwszym kwartale, powtarzając cele średnioterminowe dla Opel-Vauxhall, a także marek Peugeot, Citroen i DS.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel domagała się w zeszłym tygodniu, aby Tavares dotrzymał zobowiązań w celu uniknięcia zamykania zakładów lub przymusowych zwolnień, które zostały obiecane przed przejęciem.
„Jestem bardzo wdzięczny, że kanclerz wyjaśniła stronie francuskiej, że spółka, w którą zaangażowane jest państwo francuskie, nie może zignorować niemieckiego prawa pracy” – powiedział podczas protestu premier Turyngii premier Bodo Ramelow.
Francuski rząd, którego suwerenny fundusz inwestycyjny bpiFrance posiada 12,2 procent PSA, jak dotąd nie odniósł się do zaistniałej sytuacji.