Wiemy, jak może wyglądać polski samochód elektryczny. Spółka ElectroMobility Poland opublikowała 66 wizualizacji nadesłanych na konkurs i chwali się wysokim poziomem merytorycznym projektów. Nasz rozmówca jest innego zdania. Do takiego etapu nie można dopuszczać przedszkolaków – twierdzi.
O wysokim poziomie merytorycznym projektów mówił Maciej Kość, prezes ElectroMobility Poland. Podczas prezentacji zwrócił uwagę, że jury konkursu będzie miało z czego wybierać. – Efektowność wizualizacji jest dowodem na to, jak wielki potencjał drzemie w polskich projektantach i inżynierach. Chcemy skorzystać z tych atutów na rodzimym rynku – mówił Kość.
Z wysokim poziomem merytorycznym nie zgadza się Wojciech Sierpowski, juror konkursu Car of the Year, dziennikarz motoryzacyjny, rysownik samochodów dla magazynów na całym świecie, projektant i twórca klubu DesignForum, który od wielu lat promuje młodych polskich designerów. Co roku organizuje spotkania DesignForum, podczas których spotykają się młodzi projektanci z profesjonalnymi stylistami samochodowymi, przeprowadzane są konkursy designerskie, w których nagrodą jest wyjazd do ośrodka stylizacji.
Twierdzi, że już na pierwszy rzut oka widać, że to zbieranina wszystkiego, co nadesłano, bez jakiejkolwiek selekcji, ani oceny merytorycznej. Trudno się z tym nie zgodzić. Gołym okiem widać, że zdecydowana mniejszość projektów ma charakter profesjonalny, część to odręczne rysunki i szkice, a część w ogóle nie powinna się znaleźć w tym gronie.
– Przede wszystkim zastanawia mnie mała liczba prac. Jeżeli tylko tyle ich wyselekcjonowano, to jest to bardziej przerażające niż ich jakość. Na moje konkursy przychodzą setki projektów. Poziom bywa różny od przedszkola do wielkiego talentu, ale liczba jest zdecydowania większa – mówi Interii Sierpowski.
Wśród nadesłanych prac Sierpowski zauważył jednak kilka znanych nazwisk, wiele jest też takich, które nigdzie wcześniej nie pojawiły się w branży designerskiej.
– Zwróciłem uwagę na cztery projekty. Dwa wyszły spod ręki osób, które znam. Nie chcę jednak zdradzać, które. Dwa to miłe zaskoczenie, bo autorów nie poznałem – mówi Sierpowski.
Czym zaskakują prace? – Nowatorskiego podejścia bym się tutaj nie spodziewał. Projektów takich aut było tak dużo, że nie można liczyć na jakieś szczególne nowatorstwo. Tego typu auto musi wpadać w oko i robić pozytywne pierwsze wrażenie. Nie można do niego przekonywać. Projekt musi bronić się sam. Później dopiero dochodzi konstrukcja, ale o tym nie mogę nic powiedzieć – dodaje.
Brak zainteresowania
Opublikowane prace zostały zakwalifikowane, bo spełniły wymogi formalne konkursu. Tym samym przeszły do kolejnego etapu. Jury konkursu będzie uważnie przyglądało się pracom w lipcu i sierpniu. Rozstrzygnięcie nastąpi 12 września, kiedy wyłonionych zostanie 5 zwycięskich wizualizacji, na podstawie których powstaną jeżdżące prototypy.
– Design interesuje mnie bardzo, dlatego dziwię się, że tak niewiele wiem o samym konkursie. Często jestem za granicą i bardziej śledzę to, co dzieje się na świecie niż w Polsce, ale gdyby konkurs był poważnym przedsięwzięciem, z pewnością w środowisku mówiłoby się o nim. Sprawa jest tak poważna, że nie można dopuszczać do takiego etapu przedszkolaków. Zastanawia mnie, po co publikować prace osób nie mających podstawowych umiejętności rysowania. To niepoważne – komentuje Sierpowski.
Jury bez fachowców
Konkurs na karoserię polskiego samochodu elektrycznego zorganizowany przez spółkę ElectroMobility Poland powołaną do życia jesienią ubiegłego roku przez cztery państwowe koncerny energetyczne, jest pierwszym etapem prac na budowę polskiego samochodu elektrycznego. – Żeby za kilka lat sprzedać samochód „made in Poland”, już dziś trzeba dbać, aby produkt wpisywał się w oczekiwania ludzi – mówi Piotr Zaremba, szef projektu ElectroMobility Poland. – Konkurs ma pokazać jakiego samochodu chcą kierowcy w naszym kraju. Potem przyjdzie czas na prototypy i krótkie serie, które będziemy poddawać weryfikacji przyszłych użytkowników. Dokładne odzwierciedlenie oczekiwań polskiego konsumenta może być naszym wyróżnikiem na rynku motoryzacyjnym – uważa Zaremba.