Francuskiemu rządowi bardzo zależy, aby użytkownicy aut zasilanych olejem napędowym przesiedli się na samochody elektryczne. W grę wchodzą poważne dotacje.
Rząd ma wypłacać na zachętę aż do 10 000 euro osobom, które nastoletniego „ropniaka” zamienią na nowy samochód elektryczny. Niezależnie od tego zostaną wprowadzone wyższe podatki na samochody z silnikami spalinowymi oraz ulgi na auta zasilane prądem. Wzrośnie także akcyza na diesle, która dotąd była niższa niż w przypadku benzyniaków.
Burmistrz Paryża, Anne Hidalgo, planuje wytrzebić auta na olej napędowy z tego miasta do 2020 roku. Dotacje muszą mocno zmotywować Francuzów, bo według szacunków związku producentów samochodowych CCFA, aż 80% mieszkańców tego kraju porusza się autami „na ropę”. 64% sprzedanych w zeszłym roku samochodów we Francji ma pod maską diesla, co jest bardzo wysokim współczynnikiem. Dla porównania – Niemcy kupili jedynie 47% diesli w 2014 roku.
Warto także zaznaczyć, że francuscy producenci (Peugeot, Citroen, Renault) szeroko korzystają z tego typu napędu, jak również udostępniają swoje silniki wysokoprężne innym producentom. Elektryczna rewolucja we Francji może więc być nie tylko trudna, ale i społecznie kontrowersyjna.