Auta w UE będą bardziej "zielone", ale też droższe

Do 2020 r. nowe auta w UE mogą zdrożeć średnio o 1,1 tys. euro z powodu nowych standardów ekologicznych, które chce wprowadzić Komisja Europejska.

W 2020 r. nowe samochody osobowe sprzedawane przez każdy koncern w Unii będą musiały emitować średnio 95 gramów C02/km, podczas gdy w zeszłym roku ich emisja wynosiła średnio 135,7 g. Nowe samochody dostawcze będą mogły emitować tylko 147 g C02/km w porównaniu z 181,4 g w 2010 r.

Takie propozycje standardów ekologicznych dla samochodów ogłosiła w środę komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard. Zgodnie z obecnymi przepisami UE, w 2015 r. nowe auta sprzedawane przez każdy koncern w Unii mogą emitować maksymalnie 130 g CO2/km. Kto złamię tę normę, będzie musiał zapłacić słoną grzywnę.

Zawartość CO2 w spalinach zależy przede wszystkim od ilości paliwa spalanego przez silnik. Aby spełnić nowe normy, koncerny samochodowe będą musiały sprzedawać auta, które zużywają mało benzyny czy oleju napędowego, albo zrównoważyć sprzedaż aut paliwożernych, sprzedając na dużą skalę auta elektryczne, które nie wypuszczają spalin do atmosfery.

Dzisiaj emisją 95 g CO2/km mogą się pochwalić małolitrażowe auta, spalające przeciętnie 3,5-3,9 litra paliwa na 100 km.

Zaostrzenie standardów emisji dwutlenku węgla zwiększy koszty produkcji jednego samochodu osobowego przeciętnie o 1,1 tys. euro (równowartość ponad 4,5 tys. zł) – oceniła KE. „Nawet jeśli te dodatkowe koszty zostaną w pełni przerzucone na cenę, to z szacunków Komisji wynika, że dodatkowe wydatki zwrócą się nabywcom z nawiązką dzięki oszczędnościom na paliwie przez cały okres eksploatacji samochodu” – stwierdziła KE.

Komisja szacuje, że przeciętny kierowca w Europie, kupując nowe auto w 2020 r., zaoszczędzi przez 13 lat na tankowaniu od 2904 do 3836 euro w porównaniu z wydatkami, jakie poniesie, kupując auto, które spełni normy z 2015 r.

Dzięki nowym standardom UE chce przez dekadę zaoszczędzić 160 mln ton ropy, której import kosztowałby dziś 70 mld euro.

– Nasze propozycje pozwolą nie tylko ochronić klimat i zaoszczędzić pieniądze konsumentów. Zwiększymy także innowacje i konkurencyjność w europejskim przemyśle motoryzacyjnym. A w efekcie zwiększy się znacznie zatrudnienie – powiedziała komisarz Hedegaard.

Propozycjami Komisji zajmą się teraz europarlament oraz rządy państw UE, i tam rozegra się wielka batalia o nowe ekologiczne standardy dla aut.

Według nieoficjalnych doniesień KE łagodniej chce potraktować auta z silnikami o dużej pojemności. A na tym skorzystałyby przede wszystkim koncerny z Niemiec specjalizujące się w produkcji samochodów luksusowych – donosiły agencje AFP i Reuters. Reprezentująca zielonych eurodeputowana Rebecca Harms uznała, że propozycje KE są za mało ambitne. Narzekają też koncerny samochodowe. – To najostrzejsze wymogi na świecie. Ich wprowadzenie podniesie koszty produkcji w Europie i ograniczy konkurencyjność, a także zwolni tempo odmładzania parku samochodowego w Europie – powiedział Ivan Hodac, sekretarz generalny Stowarzyszenia Europejskich Producentów Samochodów (ACEA). Hodac przypomniał, że od pięciu lat sprzedaż aut w UE spada. – Dziś większość producentów aut w Europie traci pieniądze i branża potrzebuje warunków, które pozwolą jej utrzymać konkurencyjność. Cele mogą być ambitne, ale muszą być do wykonania – mówi Hodac.

Wczoraj francuski koncern PSA Peugeot-Citroën, drugi co do wielkości producent aut w Europie, zapowiedział, że zwolni 8 tys. robotników i od 2014 r. zamknie fabrykę w Aulnay pod Paryżem. To pierwsza od 20 lat fabryka aut zamykana we Francji. Wczoraj z kierowania Oplem i europejskim działem GM nieoczekiwanie zrezygnował niemiecki menedżer Karl-Friedrich Stracke, zastąpił go wiceprezes GM Steve Girsky.

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Andrzej Kublik