Opel nie stosował w swoich pojazdach żadnych rozwiązań, które stałyby w sprzeczności z prawem. To oficjalne stanowisko niemieckich władz, które wnikliwie badały sprawę rzeczywistej emisji spalin przez – sprzedawane na terenie Niemiec – pojazdy wyposażone w silniki wysokoprężne.
Przypominamy, że w następstwie wywołanej przez Volkswagena afery diesel-szwindel niemieckie Ministerstwo Transportu zleciło Federalnemu Urzędowi Transportu (KBA) sprawdzenie, czy sprzedawane w kraju pojazdy rzeczywiście spełniają obowiązujące normy emisji spalin. Przedstawiciele Urzędu, w sumie, poddali testom 50 modeli 23 producentów. Chociaż – w wielu przypadkach – rzeczywista emisja spalin różniła się od deklarowanej, eksperci nie stwierdzili obecności w pojazdach nielegalnego oprogramowania.
Mimo tego, w wyniku raportu KBA na ogłoszenie akcji serwisowej – oprócz koncernu Volkswagena – zdecydowały się Mercedes i Opel. Niemieckie władze postulowały do producentów o wprowadzenie poprawek w oprogramowaniu sterującym układami recyrkulacji spalin.
W maju niemiecką opinią publiczną wstrząsnęła publikacja „Der Spiegel”, w której dziennikarze zarzucali General Motors stosowanie niezgodnych z prawem praktyk. Ich zdaniem oprogramowanie zaniżające rzeczywistą emisję spalin miało być stosowane m.in. w produkowanej w Polsce Astrze oraz popularnym Oplu Zafira. W wyniku publikacji przed – powołaną przez władze – komisją śledczą stanęli przedstawiciele Opla i Fiata, którzy musieli długo tłumaczyć się z zastosowanych rozwiązań.
Teraz, po wnikliwej analizie stosowanych przez Opla systemów recyrkulacji spalin i obowiązujących w Niemczech przepisów, władze oficjalnie przyznały, że General Motors nie złamało prawa. Przypominamy, że w obecnym stanie prawnym – w konkretnych zakresach temperatur – niemieckie przepisy dopuszczają chwilowe wyłączenie systemu recyrkulacji spalin w celu ochrony silnika.
Źródło: www.interia.pl