Dzięki uruchomieniu produkcji nowej generacji Astry nasze wolumeny produkcji zwiększą się w tym roku o 80 proc. Liczymy, że w przyszłym roku wykorzystanie mocy produkcyjnych sięgnie 90 proc. – powiedział Andrzej Korpak, dyrektor General Motors Manufacturing Poland w Gliwicach.
Na jakim etapie jest przygotowanie do rozpoczęcia produkcji nowej Astry
– Każde wdrożenie nowego modelu dzieli się na trzy główne etapy. Fazę pierwszą, samochodów przedprodukcyjnych mamy już dawno za sobą. Buduje się wówczas zawsze tylko niewielką ilość aut – pierwsze samochody są robione poza linią, czas produkcji każdego jest długi. Drugi etap, który właśnie zakończyliśmy to budowa samochodów tzw. „niesprzedawalnych”. Są już produkowane w standardach, jakich od tego auta oczekujemy, ale w dalszym ciągu cel, dla którego budujemy to walidacja i testy. Te samochody na pewno nie trafią do klientów. Tą fazę zakończyliśmy w zeszłym tygodniu budując 38 sztuk.
W następnym tygodniu zaczynamy budować samochody tzw. „sprzedawalne”. To są auta zbudowane już całkowicie w standardzie rynkowym, takim jaki oczekują klienci, a jedyna różnica jest taka, że nie potrafimy tych samochodów jeszcze budować tak szybko, aby sprostać tempu linii produkcyjnej i tego właśnie na tym etapie się uczymy. Tych samochodów będzie już ponad 500. Będą się one pokazywały na linii co jakiś czas. Samochody te w części będą służyły m.in. naszej fabryce jako samochody służbowe, a także trafią do innych fabryk.
Oficjalny start produkcji nastąpi w końcu września, ale jeszcze przez trzy tygodnie będziemy dochodzili do uzyskania zakładanej prędkości linii. W naszym przypadku takie tempo to powyżej 20 aut na godzinę, 730 aut dziennie, w tym ok. 500 nowych Astr.
Jak nowa produkcja wpłynie na wolumeny fabryki?
– Licząc rok do roku będzie to w zasadzie duży skok wolumenowy. W ubiegłym roku wyprodukowaliśmy 90 tys. aut. Trzeba przyznać, że to był słaby rok, na co miało wpływ także zmniejszenie popytu na schodzącą generację samochodu, bo część nabywców woli poczekać na nową.
W tym roku, w okresie styczeń-maj, zwiększyliśmy dwukrotnie produkcję w porównaniu do tego samego okresu poprzedniego roku i spodziewamy się utrzymania porównywalnego poziomu wzrostu, co powinno dać nam roczny wynik ok. 160 tys. samochodów. Skok jest duży, wiązał się także z uruchomieniem dodatkowej zmiany.
Przyczyny są dwie. W drugiej połowie roku portfolio zwiększy się o Astrę V, ale w pierwszej jesteśmy jedynym producentem pięciodrzwiowej Astry obecnej generacji i ci klienci, którzy chcą kupić ten model mają ostatnią szansę, więc także obserwujemy wzrost jego produkcji. Liczymy na to, że w przyszłym roku też zjedzie z linii porównywalna liczba samochodów. Myślę, że zbliżymy się do 90 proc. naszej maksymalnej wydajności. Będziemy produkowali z niemal pełną prędkością linii na trzech zmianach.
Zyskujecie też nową markę…
– Nawet dwie – pierwszą był Holden, marka GM używana w Australii. Dla tej marki produkujemy trzydrzwiowe wersje Astry i kabriolety Cascada. Pod koniec roku ten kabriolet wyjedzie także do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie sprzedawany jako Buick. To będzie poważny test. Jesteśmy już w fazie wdrożenia, ostatniej fazie wprowadzania nowego auta do produkcji. To było łatwiejsze, bo Cascada jest już produkowana, musimy tylko spełnić pewne wymogi bezpieczeństwa na rynek amerykański – tam np. samochód musi mieć poduszkę kolanową, której w Europie nie stosujemy.
To nie będzie duża produkcja – do USA będziemy wysyłać około 6 tys. aut. Wiadomo jednak, że kabriolet to nieco bardziej niszowe auto. Jestem przekonany, że sprzedaż tego samochodu w USA będzie jeszcze lepsza niż w Europie. Samochód bardzo podoba się Amerykanom, a w portfolio GM brakowało kabrioletu mogącego zabrać więcej niż 2 osoby. Oferowane są tam odkryte wersje sportowych modeli Camaro i Corvette.
Jaki był poziom koniecznych inwestycji?
– Inwestycja w uruchomienie nowego modelu była dość spora. Główne inwestowaliśmy w przystosowanie spawalni, w zakup matryc tłoczniowych, które kosztują kilka milionów dolarów, a także w budynki – dobudowaliśmy trzy nowe. Powiększyliśmy spawalnię i wydział tłoczni, stworzyliśmy nowe magazyny.
Czy nowe budynki oznaczają także nowych pracowników?
– Gros załogi już mamy. Dość specyficznie potraktowaliśmy ubiegłoroczny okres zmniejszenia produkcji w naszej fabryce. Nie zwalnialiśmy ludzi, choć wykorzystanie mocy produkcyjnych sugerowało wówczas konieczność zmniejszenia zatrudnienia o 500 osób. Zamiast tego wysłaliśmy ich do innych zakładów Opla w Europie – nasi doświadczeni pracownicy pomagali we wdrożeniach, które były tam przeprowadzane. Dzięki temu udało nam się ich zachować, zapewnić im pracę i nowe doświadczenia. Ta grupa już pracuje z powrotem w Polsce.
Przy nowej produkcji wykorzystamy także około 300 pracowników przejętych z fabryki silników w Tychach, która przez najbliższe dwa lata będzie przebudowywana.
Kolejna grupa to ponad 400 pracowników z agencji pracy tymczasowej. Na razie są na kontraktach tej agencji, ale liczymy, że z czasem ci, którzy się sprawdzą i będą chcieli z nami zostać zaczną przechodzić na nasze kontrakty.
AUTOR: WNP.PL (PIOTR MYSZOR)