Na naszych oczach rozkrywa się właśnie kolejny akt dramatu pt. „Saab”. Właściciel szwedzkiej marki – chińskie konsorcjum National Electric Vehicle Sweden uzyskało właśnie sądową ochronę przed wierzycielami. To jest dobra wiadomość, ale jest też i zła…
Przypominamy, że z powodu braku płynności finansowej, od maja z fabryki Saaba w szwedzkim Trollhättan, nie wyjechało ani jedno auto. Obecnie długi firmy sięgają przeszło 56,5 mln dolarów.
Przyznanie sądowej ochrony przed wierzycielami oznacza, że National Electric Vehicle Sweden może być spokojne o aktywa firmy. Chińczycy prowadzą ponoć rozmowy z dwoma potencjalnymi inwestorami. W tej beczce miodu pojawiła się jednak łyżka dziegciu..
Otóż koncern zbrojeniowy Saab AB, do którego do 1990 roku należała marka Saab Automobile, wycofał właśnie zgodę na używanie nazwy Saab w stosunku do samochodów produkowanych przez National Electric Vehicle Sweden. Zgodnie z umowami pomiędzy firmami Szwedzi mieli do tego prawo w przypadku złożenia przez właścicieli fabryki w Trollhättan wniosku o ochronę przed wierzycielami.
Chodzi oczywiście o ochronę wizerunku marki. Saab AB to uznany na całym świecie producent zaawansowanej broni (m.in. samolotów myśliwskich i systemów rakietowych). W tej branży wizerunek jest niezwykle istotny, nic więc dziwnego, że Szwedom nie podobają się kolejne odcinki serialu pt „Bankructwo Saaba”…
Interia.pl