Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło stronę internetową, która ma umożliwić sprawdzanie danych o używanych autach ich nabywcom. Informacje te jednak są niekompletne, a czasem – nieaktualne.
Z tej nowej, bezpłatnej usługi MSW kierowcy mogą korzystać od poniedziałku na stronie Historiapojazdu.gov.pl. Wystarczy w odpowiednie rubryki przepisać z dowodu rejestracyjnego: numer rejestracyjny, numer identyfikacyjny samochodu (VIN) i datę pierwszej rejestracji. Potem trzeba wpisać specjalny kod z obrazka i kliknąć na „sprawdź pojazd”.
Wtedy może się zacząć zamieszanie. Osoba testująca usługę MSW na przykładzie własnego auta skarżyła się nam, że raport o jej pojeździe poinformował: „Brak informacji o aktualnej polisie OC”. – A ja przecież przedłużyłem OC przed miesiącem. Gdybym chciał sprzedać samochód, potencjalny nabywca mógłby podejrzewać, że chcę go wpędzić w kłopoty, oferując auto bez ubezpieczenia. I mógłby zrezygnować z transakcji – opowiadał nasz rozmówca.
Mogą wystąpić błędy
Rzecznik Centralnego Ośrodka Informatyki MSW Piotr Mierzwiński przyznał, że mogą wystąpić takie błędy spowodowane mankamentami w przepływie informacji między ewidencją CEP a bazą Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. – Ubezpieczycieli jest wielu, skuteczność ich obiegu danych i stan ich systemów informatycznych – różny i nie zawsze polisy trafiają do centralnej bazy w odpowiednim czasie. Brak może być też spowodowany błędem, jaki nastąpił podczas wymiany danych o pojeździe – stwierdził Mierzwiński. Dodał, że na stronie internetowej UFG można sprawdzić wszystkie polisy wykupione dla danego pojazdu. Według Mierzwińskiego takie problemy ma wyeliminować dopiero modernizacja obecnego systemu ewidencji pojazdów i kierowców, która potrwa do 2016 r.
Od początku roku obowiązuje rozporządzenie minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej zobowiązujące stacje diagnostyczne do notowania stanu licznika auta podczas okresowego badania technicznego. Te dane też mają być dostępne na stronie MSW. Z wnioskiem o to wystąpił poseł PO Marek Wójcik, szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych. – Cofanie licznika sprzedawanych samochodów to powszechna praktyka. Chcemy to ukrócić – tłumaczył.
Nasz rozmówca testujący usługę MSW nie otrzymał jednak informacji o stanie licznika auta. Nic dziwnego, bo w stacji diagnostycznej był przed rokiem, kiedy nie obowiązywały nowe przepisy. Zwrócił jednak uwagę na to, że w rozporządzeniu Bieńkowskiej nie ma nic na temat sankcji za sfałszowanie danych o stanie licznika. „Diagnosta, wykonując czynności niezgodnie z rozporządzeniem, naraża się na ryzyko cofnięcia uprawnień do wykonywania badań technicznych” – stwierdziło biuro prasowe MIR.
Oszustwa można ograniczyć
Nabywca nowego auta na badania techniczne pierwszy raz jedzie dopiero trzy lata po pierwszej rejestracji. A jeśli przed przeglądem chce sprzedać pojazd, przekręcając licznik, by więcej zarobić? Takie oszustwa można ograniczyć poprzez rejestrację w CEP stanu licznika podczas okresowych (zwykle corocznych) przeglądów gwarancyjnych nowych aut w autoryzowanych stacjach obsługi. „Takie zobowiązanie będzie w chwili uruchomienia nowej Centralnej Ewidencji Pojazdów” – zadeklarował resort Bieńkowskiej. Czyli ok. 2016 r.
A może zakazać nagminnego fałszowania liczników i wprowadzić za to kary? Ministerstwo Sprawiedliwości nie rozważa tego – twierdzi, że cofnięcie licznika i sprzedaż auta bez informowania o tym nabywcy wypełnia znamiona przestępstwa oszustwa. Według Wioletty Olszewskiej z biura prasowego resortu Marka Biernackiego można to udowodnić, „posługując się opinią biegłego, w której będzie informacja o dacie zmian w liczniku (w samochodach zaopatrzonych w komputer)”. Ale to rada głównie dla kierowców, którzy po kupieniu auta dojdą do wniosku, że zostali oszukani, i zdobędą się na ekstra wydatki, by to sprawdzić i procesować się ze sprzedawcą.
Od wejścia do UE Polacy co roku sprowadzają setki tysięcy używanych aut z Zachodu i nikt nie sprawdza, czy liczników tych aut nie przekręcono. Dwa lata temu Komisja Europejska chciała wprowadzić obowiązek notowania stanu liczników, by utrudnić ich fałszowanie. Nie zgodziły się na to rządy niektórych państw Unii, m.in. Niemiec, skąd Polacy sprowadzają najwięcej używanych aut.