Strona główna SERWISY I RZECZOZNAWCY DEALERZY W kryzysie wygrywają trzy marki: DS, Porsche i Lexus

W kryzysie wygrywają trzy marki: DS, Porsche i Lexus

W pierwszym kwartale tego roku unijny rynek motoryzacyjny skurczył się o 25,6 proc. Klientów traciły wszystkie marki, oprócz trzech: DS-a, Porsche, Lexusa.

Na szczęście wynik kwartalny nie jest aż tak tragiczny. Przez pierwsze trzy miesiące roku rejestracje nowych aut w UE spadły „tylko” o 25,6 proc. Jeżeli rządy zaczną luzować politykę obostrzeń, a pakiety antykryzysowe polegające na wpompowaniu bilionów euro w gospodarki zadziałają, to istnieje szansa, że od maja rynek zacznie podnosić się z kolan. Nadzieja wśród koncernów jest tak duża, że podjęły decyzję o wznowieniu produkcji. Fabryki jeszcze nie pracują pełną parą, ale już w połowie maja mają działać tak, jakby nic się nie wydarzyło.

Co ciekawe, sytuacja nie wszystkich producentów poturbowała równie mocno. Co więcej, w od stycznia do końca marca trzy spośród 32 marek odnotowały… wzrost sprzedaży! Mowa o Porsche, któremu względem tego samego okresu zeszłego roku przybyło 24,1 proc. klientów, francuskim egzotycznym DS-ie (Citroen w bogatszym wydaniu) aż o +31,4%  oraz japońskim Lexusie, który zanotował skok klientów o 1,4 proc. Jak to możliwe?

Analitycy tłumaczą, że segment premium generalnie jest odporniejszy na kryzysy (taką prawidłowość zauważono również podczas globalnej recesji w latach 2008-2009). O ile wiele marek popularnych w pierwszym kwartale zjechało w dół nawet o 30-40 proc. (np. Renault, Ford, FCA, PSA) to w  przypadku Mercedesa, BMW czy Audi był one mniejsze. Dokładnie wygląda to tak:

Spadki/wzrosty sprzedaży marek premium w I kwartale 2020 r. w UE:

DS +34,1 %
Porsche +24,1 %
Lexus +1,4 %
BMW -11,4 %
Mercedes -13,5 %
Volvo -17,8 %
Audi -18,8 %
Land Rover -31,4 %
Lancia/Chrysler -31,5 %
Alfa Romeo -45,9 %
Jaguar -47,0 %
 

Sukces Porsche polega głównie na tym, że w marcu klietom z opóźnieniem zaczęto dostarczać model Taycan, na który zamówienia składali jeszcze w ubiegłym roku. W przypadku Lexusa o „cudzie” zdecydował z kolei fakt, że okazał się doskonale przygotowany do nowych unijnych norm emisji dwutlenku węgla, które weszły w życie 1 stycznia. O ile inni producenci musieli wycofywać z oferty część swoich modeli albo przynajmniej wersji silnikowych, to bazująca na hybrydach japońska marka w zasadzie wjechała w nową rzeczywistość, jakby nic się nie wydarzyło. Na jej korzyści gra też to, że wiele krajów 1 stycznia zmieniło opodatkowanie aut w taki sposób, że promują zakup ekoaut. Nawet w Polsce akcyza na hybrydy z motorami o pojemności powyżej 2 litrów spadła z 18,6 do 9,3 proc.

Mówiąc krótko, kierowcy dostali możliwość zakupu ekologicznego samochodu segmentu premium w atrakcyjnej – szczególnie w zestawieniu z elektrykami czy częścią plug-inów – cenie. Co więcej, z dostępnością hybryd Lexusa (HEV) nie było problemu, podczas gdy firmy produkujące auta na prąd (BEV) i plug-iny (PHEV) często miewały problemy, choćby z dostępnością dużych baterii, wytwarzanych najczęściej w Chinach.

Oczywiście nikt nie jest w stanie ze 100-proc. pewnością przewidzieć, co wydarzy się w najbliższych tygodniach i miesiącach. Niemniej Komisja Europejska zapowiedziała już, że nie wycofa się z ograniczeń emisji, także w samochodach osobowych. A to dobrze wróży wszystkim tym, którzy odpowiednio wcześniej się do tego przygotowali.


Źródło: www.interia.pl