Samochody nie mogą drożeć w nieskończoność. Rynek doszedł właśnie do ściany

Ciężko nadążyć za cenami nowych aut. Cenniki są ciągle aktualizowane. Wzrosty muszą się jednak kiedyś skończyć. I wiele wskazuje na to, że rynek właśnie doszedł do ściany. A to może oznaczać, że rok 2023 przyniesie kierowcom pewną ulgę.

Wysokie ceny nowych aut i galopujące koszty finansowania. Podwójny dramat

Skoda Fabia w wersji bazowej kosztowała 50 tys. zł. Dziś stanowi wydatek minimum 66,5 tys. zł. Wytchnienie przynosi segment A? Nic z tych rzeczy, bo np. za Volkswagena Up trzeba obecnie zapłacić co najmniej 59 tys. zł. I niewiele lepiej sytuacja wygląda również w cenniku „budżetowej” Dacii. Podstawowe Sandero kosztuje 60 tys. zł, a Duster 77 tys. zł. A jeszcze 18 miesięcy temu za 65 tys. zł kierujący dostawał Dustera z niemalże pełnym wyposażeniem i instalacją LPG…

Podwyżki w salonach sprzedaży pojazdów mocno obrazują wszelkie wskaźniki rynkowe. Idealny dotyczy średniej ceny nowego samochodu kupowanego w Polsce. W listopadzie roku 2022 mówiliśmy o kwocie na poziomie 159,7 tys. zł. Ta była aż o 14,4 proc. wyższa niż w analogicznym okresie roku 2021. A wskaźnik ten jest aktualny, ale w przypadku zakupu auta za gotówkę. Przy leasingu, ratach czy wynajmie, gdzie do akcji wkracza dodatkowo WIBOR, okazuje się jeszcze bardziej znaczący. Doliczenie kosztów finansowania sprawia, że wzrost cen wynosi już średnio 26 proc., przy czym może sięgnąć nawet 60 proc. w przypadku segmentu pojazdów miejskich. To wprost dramatyczne dane.

Klienci nie chcą i nie będą tyle płacić za nowe samochody. Co dalej?

Co będzie dalej? Samochody nie mogą drożeć w nieskończoność. Gdzieś musi pojawić się ściana. I zdaje się, że w roku 2023 właśnie się do niej bardzo mocno zbliżmy. Szczególnie że rynek zaczyna reagować na drożejące pojazdy malejącym zainteresowaniem ich zakupu.

Widać, że rynek doszedł do ściany i nie akceptuje ceny za ubogo wyposażony samochód z segmentu B na poziomie 100 tys. zł. Nie akceptuje też raty za auto, jaka wychodzi przy obecnych kosztach finansowania. Dlatego ten rajd do góry musi się zatrzymać, bo osiągnęliśmy już górny pułap – ocenia Michał Knitter, prezes Carsmile.

Wyprzedaże roczników? Ważniejsza jest stabilizacja międzynarodowa

No dobrze, ale co tak właściwie będzie oznaczać dojście do ściany? Przede wszystkim stopniowo zatrzymujące się wzrosty cen. Jak ocenia prezes Carsmile, „samochody zdrożeją co najwyżej o 10 proc., ale pod warunkiem, że nie nastąpi gwałtowne osłabienie złotego„. I choć w roku 2023 z całą pewnością nie uda się wyeliminować wszystkich problemów z produkcją i łańcuchami dostaw, place dealerskie mimo wszystko będą się zapełniać. To musi oznaczać np. wyprzedaże rocznika i kilkutysięczne rabaty.

Pierwsze symptomy zmian można było obserwować w czasie tzw. black week. Promocyjne oferty samochodów z obniżoną ceną zakupu oraz obniżonym kosztem finansowania skutkowały ratą niższą nawet o 25 proc. Tyle że zmiana podejścia importerów musi być połączona z dwoma jeszcze czynnikami. Mowa o deeskalacji konfliktu w Ukrainie oraz porozumieniu z UE i uzyskaniu środków z KPO. Te czynniki pozwolą na obniżenie stóp procentowych. Dzięki temu jednocześnie obniżą się koszty finansowania zakupu oraz siła nabywcza Polaków nie spadnie tak mocno.

Źródło: www.moto.pl