Ludzie stracili samochody. Przekręt na niemiecki złom…

Handlarz samochodów z Raciborza sprzedał kilkaset sprowadzonych z Niemiec aut. Wszystkie wwieziono do Polski na podrobionych dokumentach. Auta są teraz wyrejestrowywane, a ich nowi właściciel mogą je co najwyżej oddać na złom.

Robert Makowski jest muzykiem z Siemianowic Śląskich. Pięć lat temu znalazł w internecie ogłoszenie o sprzedaży skody octavii kombi.

„Sprowadzona z Niemiec, diesel, stan dobry, pełne wyposażenie, rocznik 1999” – przeczytał. Auto stało w komisie w Raciborzu. – Właściciel pokazał nam niemiecki dowód rejestracyjny, kartę pojazdu oraz potwierdzenie opłacenia cła i akcyzy. Dokumenty były w porządku – mówi Makowski. Wziął kredyt i zapłacił za octavię 15,9 tys. zł. Auto zarejestrował w Urzędzie Miasta w Siemianowicach.

Z nowego wozu cieszył się zaledwie kilkanaście miesięcy. Potem Makowskiego odwiedzili policjanci z komendy wojewódzkiej w Katowicach. – Podejrzewamy, że wóz został skradziony w Niemczech – stwierdzili i zabrali octavię na policyjny parking. Po roku Makowski dostał ją z powrotem. Dowiedział się, że skoda jednak nie była kradziona, ale do Polski wwieziono ją na podstawie sfałszowanych niemieckich dokumentów. – Nie może pan jej sprzedać, właściwie nic pan z nią nie może zrobić – zapowiedzieli policjanci.

Te auta nie istnieją

Gliwicka prokuratura ustaliła, że właściciel komisu w Raciborzu na podstawie sfałszowanych dokumentów sprowadził do Polski kilkaset samochodów. Były to wozy, które Niemcy zezłomowali i na tej podstawie uzyskiwali zniżkę w wysokości około 2,5 tys. euro na zakup nowych samochodów. Warunek: stare auto nie może być ponownie zarejestrowane. Ale samochody zamiast na złom przyjechały do Polski. Wszystkie miały sfałszowane dowody rejestracyjne oraz karty pojazdu. Właściciel komisu z Raciborza sprzedał je na pniu.

Na wniosek prokuratury wydział komunikacji w Siemianowicach Śląskich wyrejestrował niedawno skodę Makowskiego. Powodem była wada prawna w postaci sfałszowanych dokumentów. – To auto nigdy nie powinno być w Polsce zarejestrowane – podkreślają śledczy. W podobnej sytuacji jest kilkuset innych klientów komisu z Raciborza. Jeśli procedura wyrejestrowania się uprawomocni, nie będą mogli korzystać ze swoich aut. Będą je mogli jedynie sprzedać na części.

Gliwicka prokuratura przedstawiła właścicielowi komisu zarzuty i zapowiada, że będzie żądała, by oddał pieniądze oszukanym klientom. Nie wiadomo jednak, kiedy zapadnie wyrok. – Nie możemy skierować sprawy do sądu, bo podejrzany mężczyzna przysyła nam zaświadczenia lekarskie, z których wynika, iż jest chory i nie można prowadzić żadnych czynności z jego udziałem – mówi prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Urzędnicy nie wyłapali

Rober Makowski odwołał się od decyzji o wyrejestrowaniu samochodu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. – Nie jestem złodziejem, padłem ofiarą oszustwa i chcę jeździć autem, za które zapłaciłem – mówi.

Sprawą zainteresowało się Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw, które doradza oszukanym klientom komisu. – Jeśli sprawy nie będzie można inaczej rozwiązać, pozwiemy skarb państwa lub wydziały komunikacji. Przecież żaden urzędnik, pobierając cło lub rejestrując te auta, nie wyłapał, że mają sfałszowane dokumenty – mówi Józef Kogut, prezes SPOP.

Michała Tabaka, kierownik referatu informacji siemianowickiego magistratu, twierdzi, że pracownicy wydziału komunikacji nie mieli możliwości wyłapania fałszerstwa. – W Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wszystko się zgadzało. Nie było innej możliwości weryfikacji – mówi Tabaka.

PS Dane bohatera tekstu zostały zmienione

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Marcin Pietraszewski

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15339304,Ludzie_stracili_samochody__Przekret_na_niemiecki_zlom.html