Auta elektryczne na rządowym dopalaczu

Rząd planuje wprowadzenie szeregu ulg podatkowych dla pojazdów elektrycznych. Chce też wesprzeć powstanie polskiego auta na prąd, które miałoby szanse podbić także zagraniczne rynki.
Podczas konferencji zorganizowanej 20 września w Ministerstwie Energii, szef resortu Krzysztof Tchórzewski oraz wiceminister Michał Kurtyka podtrzymali deklarację z czerwca zakładającą, że do 2025 roku po naszych drogach jeździć będzie milion aut elektrycznych.  W przeciwieństwie jednak do założeń sprzed blisko czterech miesięcy rząd przedstawił konkretne działania, które ułatwiłyby zrealizowanie tego bardzo ambitnego celu. Składają się one na „Plan rozwoju elektromobilności w Polsce”, który właśnie trafia do konsultacji społecznych.

Resort nie chce przy tym wyważać otwartych drzwi, a raczej skorzystać z rozwiązań znanych z wielu krajów Zachodniej Europy. Dlatego nacisk położono na zachęty fiskalne niezbędne, by klienci chcieli się zdecydować na zakup aut elektrycznych, znacznie droższych od samochodów z tradycyjnym,  spalinowym napędem. Zgodnie z założeniami „Planu” w I etapie rozwoju rynku „zachęty do zakupu pojazdów indywidualnych, firmowych lub publicznych będą miały na celu wykreowanie oczekiwania powstania rynku samochodów elektrycznych”. Jakie zachęty ma na myśli resort? Minister Kurtyka zwracał uwagę, że w polskich realiach możliwe są przede wszystkim następujące rozwiązania: zmiany w podatku akcyzowym dla samochodów elektrycznych, korzystniejsza amortyzacja podatkowa czy zwolnienie z opłaty emisyjnej. Nad wprowadzeniem w życie takiej opłaty, nota bene, pracuje obecnie resort finansów. Miałaby ona zastąpić akcyzę i zostać uzależniona od ceny i emisji pojazdu. Auta elektryczne, jako bezemisyjne byłyby głównymi beneficjantami takiego rozwiązania.  W grę mogłoby także wchodzić zastosowanie dla aut elektrycznych tzw. zerowej stawki VAT.

Jak przyznaje resort energii, będzie to wymagało konsultacji nie tylko z resortem finansów, ale także z Komisją Europejską. Unijne przepisy nie dopuszczają bowiem stosowania takiej stawki. Nie będą to łatwe konsultacje. Podobnie jak te z resortem finansów, dla którego priorytetem jest gromadzenie funduszy na programy społeczne (takie jak Rodzina 500 +), a nie wprowadzanie ulg podatkowych. Zdaniem ministra Kurtyki, odpowiednie zmiany w podatkach, które miałyby wesprzeć rynek samochodów elektrycznych w Polsce powinny wejść w życie w latach 2016-2018.  Przedstawiciele resortu energii wspomnieli także o możliwych w przyszłości dopłatach „do zakupu 100 tys. pierwszych aut” .  W „Planie” jest mowa o tym, że dopłaty te będą pochodziły z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, którego powołanie planuje rząd.

Ministerstwo Energii w zaprezentowanym dokumencie zwraca także uwagę na tzw. miękkie instrumenty wsparcia rynku aut elektrycznych.  Wśród nich wymieniono: możliwość bezpłatnego parkowania w centrach miast, możliwość korzystania z bus pasów, wjazd do stref z ograniczonym ruchem w centrach miast itp. Resort przyznaje, że wdrożenie tych rozwiązań może zmniejszyć przychody samorządów. W związku z tym przewiduje się, że „odpowiednie rekompensaty powinny zostać przyznane przez Fundusz Niskoemisyjnego Transportu. Stosowne propozycje miałby zostać przedstawione także w latach 2016-18.

To jest jednak tylko część „rynkowa” programu, który dużo uwagi poświęca także rozwojowi produkcji samochodów elektrycznych w Polsce. Autorzy „Planu” liczą na pozyskanie inwestorów zagranicznych zainteresowanych lokowaniem w naszym kraju produkcji samochodów elektrycznych. Jednak, jak podkreśla resort energii, znacznie ważniejsze od pozyskiwania inwestorów jest stworzenie warunków do rozwoju polskiego przemysłu aut na prąd. Michał Kurtyka nie wykluczał, że rząd chciałby udzielać większego wsparcia dla samochodów elektrycznych… polskiej produkcji. Zastrzegł się jednak, że rozwiązanie takie może natrafić na sprzeciw Komisji Europejskiej (podobnie jak ostatnio w przypadku podatku od sprzedaży detalicznej – przyp. red.). Zadeklarował, że do końca I kwartału 2017 r. zostanie przeprowadzona analiza potencjału polskiego przemysłu pod kątem produkcji aut elektrycznych i komponentów do nich. Tu duże nadzieje polskie władze wiążą m.in. z firmą Ursus, która konsekwentnie realizuje plan rozwoju pojazdów na prąd (trolejbusów, autobusów, ostatnio pojawił się też prototyp małego auta dostawczego). Celem analiz ma być m.in. budowa polskiego pojazdu elektrycznego, który miałaby znaleźć nabywców nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Rolą rządu i instytucji współpracujących (m.in. Narodowego Centrum Badań i Rozwoju) byłoby opracowanie mechanizmów finansowania projektów dotyczących rozwoju przemysłu aut elektrycznych.

Cały „Plan rozwoju elektromobilności w Polsce” podzielony został na trzy etapy. Pierwszy (lata 2016-2018) poświęcony zostałby m.in. popularyzacji w społeczeństwie polskim idei elektromobilności. Byłby to też czas na tworzenie podstaw prawnych dla przyszłego rynku aut na prąd (opracowanie Ustawy o rozwoju elektromobilności czy powołanie wspomnianego Funduszu Niskoemisyjnego Transportu). W tym czasie w Polsce wybrane firmy (rząd proponuje by były to państwowe spółki energetyczne czy Ursus) miałyby się zająć budową prototypów samochodów elektrycznych. Lata 2019-2020 to „faza wdrożeniowa”, w której rozpoczęto by budowę infrastruktury służącej do ładowania samochodów na prąd w niektórych miastach i przy głównych drogach. W tym okresie wspomniane firmy powinny rozpocząć krótkoseryjną produkcję aut. Ostatni zaplanowany etap przypadły na lata  2021-2025. Zdaniem Michała Kurtyki, to tzw. faza rynkowa, w której powinna być już gotowa sieć punktów ładowania „gotowa na przyjęcie miliona aut elektrycznych”. Jednocześnie ma to być okres, w którym będzie już seryjnie produkowany polski pojazd elektryczny. Na lata 2021-25 rząd przewiduje też wprowadzenie pierwszych ograniczeń dla samochodów spalinowych jeżdżących po polskich drogach.

Źródło: http://www.samar.pl