Za wskazanie użytkownika auta, który przekroczył prędkość, firmy leasingowe pobierają 50-60 zł – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Od 1 lipca 2011 roku, kiedy to Inspekcja Transportu Drogowego przejęła nadzór nad systemem fotoradarów, do firm leasingowych trafiło 68 tys. wezwań ws. wskazania użytkowników pojazdów, którzy zostali złapani na wykroczeniu drogowym. Dodatkowo firmy otrzymały niemal 40 tys. wezwań do wskazania użytkowników, którzy nie uiścili opłat za autostradę.
Firmy leasingowe mają obowiązek podania organom ścigania danych użytkownika pojazdów. Nie robią tego za darmo. Za każdą taką informację pobierają od leasingobiorcy 50 zł prowizji. Do takich praktyk przyznają się m.in.: PKO Leasing, BRE Leasing, EFL, VB Leasing, BZ WBK Leasing czy Masterlease. Pekao Leasing pobiera nawet 60 zł.
Tej dodatkowej opłaty można by uniknąć, gdyby do Centralnej Ewidencji Pojazdów firmy leasingowe wpisały nie tylko swoje dane, lecz także podały informacje o użytkownikach poszczególnych aut. W CEP widnieje tylko 21,4 tys. informacji o użytkownikach. Tymczasem tylko w ubiegłym roku firmy leasingowe i długotrwałego najmu oddały klientom około 240 tys. samochodów.
W ciągu dwóch lat Inspekcja Transportu Drogowego wystosowała ponad 676 tys. wezwań do właścicieli pojazdów w systemie fotoradarów – z tego 10 proc. do leasingodawców. Z kolei wezwań do właścicieli pojazdów w systemie elektronicznego poboru opłat wystosowanych zostało 235 tys. – 38 tys. to wezwania wystosowane do leasingodawców.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, ms