Sejm przyjął ustawę o biokomponentach i biopaliwach ciekłych. Zakłada ona wprowadzenie opłaty emisyjnej. Rząd tłumaczy się troską o środowisko, a krytycy twierdzą, że odczują to portfele kierowców. Mowa o 10 gr na litrze.
O opłacie emisyjnej informowaliśmy już wcześniej, ale teraz została ona przegłosowana w sejmie. Za nową ustawą o biokomponentach i biopaliwach ciekłych zagłosowało 231 posłów, przeciw było 199. Wyniesie ona 8 groszy od litra benzyny i oleju napędowego. Po doliczeniu do tego podatku VAT podwyżka przekroczy 10 gr na każdym litrze paliwa.
Wiele osób zwraca uwagę, że nową opłatę mogą na swoich portfelach odczuć zwykli kierowcy. A ci mogą się czuć oszukani, bo jeszcze niedawno Ministerstwo Energii zarzekało się, że taka opłata nie zostanie nałożona. Teraz rząd zmienił zdanie.
Wprowadzenie opłaty emisyjnej, którą zakłada projekt noweli o biopaliwach, nie spowoduje wzrostu cen paliw na rynku; zdecydowały się na to państwowe spółki paliwowe, kosztem niewielkiego zmniejszenia swojej rentowności – uspokaja Krzysztof Tchórzewski, Minister Energii.
Walka z zanieczyszczeniem powietrza i rozwój elektromobilności – tak rząd tłumaczy swoją decyzję
Roczne wpływy z podwyżki cen mają wynieść aż 1,7 mld złotych.
Większość tej kwoty, mowa jest o 85 proc., trafi do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. NFOŚiGW zainwestuje te pieniądze w celu zmniejszenia szkodliwych emisji zanieczyszczających powietrze. Rząd tłumaczy więc swoją decyzję pięknymi zapowiedziami o walce ze smogiem i jakością powietrza.
Jeżeli w mieście takim jak Warszawa 60 proc. zanieczyszczeń powietrza pochodzi z samochodów, to najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić – mówił na początku marca wiceminister energii Michał Kurtyka, przygotowując grunt pod wprowadzenie nowej opłaty.
Reszta pieniędzy trafi do Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, gdzie zostanie wykorzystana na rozwój elektromobilności nad Wisłą. Rząd twierdzi, że w ciągu 10 lat na konto FNT wpłynie nawet 6,75 mld zł.