Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ryczałtów wywołał w Polsce dyskusję nt. płacy kierowców. Związek zawodowy chce, by kierowcy zarabiali 5 tys. zł brutto plus diety. Pracodawcy mówią, że ich na to nie stać. Rząd do sprawy jeszcze się nie odniósł. Brak porozumienia może mieć poważne konsekwencje dla krajowego sektora transportu. Czy zwycięży zdrowy rozsądek?
W listopadzie ub. roku Trybunał Konstytucyjny stanął po stronie pracodawców, którym groziły wielotysięczne odszkodowania na rzecz kierowców za zaległe ryczałty. Ale w uzasadnieniu wyroku Trybunał przyznał, że kwestia wynagrodzenia kierowców wymaga nowych regulacji. Chodzi o to, że sytuacja, w której większość kierowców dostaje minimalne wynagrodzenie “ozusowane”, a resztę w postaci diet – nie powinna mieć miejsca. Tym samym sędziowie niejako nakazali środowisku transportowemu uregulować tę sprawę.
No i branża ma teraz twardy orzech do zgryzienia, bo pracodawcy nie chcę się zgodzić na to, co proponują związkowcy reprezentujący kierowców.
Trudne negocjacje między pracownikami a pracodawcami
Wg szefa KSTD NSZZ Solidarność Tadeusza Kucharskiego wynagrodzenie kierowców wymaga oddzielnego uregulowania – wykonywania zleceń transportowych przez kierowców zawodowych w transporcie międzynarodowym nie można nazwać podróżą służbową. Związek domaga się więc dla kierowców pensji w wysokości 5000 zł brutto plus diety. Wysokość diety powinna wg związku wynieść 45 euro za dzień, aby zapewnić kierowcy godne warunki za granicą.
Jak podkreśla Kucharski, ani rząd ani pracodawcy nie chcą przyjąć tej oferty.
„My chcemy wprowadzić zdrowe zasady gry do zawodu przewoźnika i dobre standardy zatrudniania, pracy, wynagradzania, socjalne, ubezpieczeń kierowców, wypoczynku itp. w całej Europie. Organizacje pracodawców zlekceważyły nasze kilkuletnie starania, a dzisiaj płacz i zgrzytanie zębów, bo trzeba się podzielić zyskiem z pracownikiem. 75%, świadczeń jakie kierowca otrzymuje jest nieoskładkowanych, nieopodatkowanych i “nieozusowanych”, a 25% stanowi wynagrodzenie. Przez ponad 20 lat ta branża, będąc na uprzywilejowanej pozycji mogła się rozwijać i inwestować i dobrze, ale powinna inwestować również w pracownika. O tym jednak przedsiębiorcy zapomnieli i doprowadzili do przepaści zarobkowej między wschodem i zachodem Europy.” – oznajmił Kucharski.
Pracodawcy mówią: “Na takie pensje nas nie stać”
Związek pracodawców Transport i Logistyka Polska swoje oficjalne stanowisko w kwestii wynagrodzenia kierowców przedstawi w Ministerstwie Budownictwa i Infrastruktury 14. kwietnia.
Tymczasem prezes TLP, Maciej Wroński, komentuje żądania Solidarności:
„Wdrożenie propozycji NSZZ Solidarność oznaczałoby roczny wzrost kosztów dla polskiego międzynarodowego transportu drogowego o kwotę 17,5 miliarda złotych. Kwota ta wynika wyłącznie z uwzględnienia płacy na minimalnym poziomie w odniesieniu do stanu obecnego i stanu po wprowadzeniu propozycji związkowców. W rzeczywistości, gdyby uwzględnić nadgodziny, premie motywacyjne i dodatki stażowe, to otrzymalibyśmy sumę znacznie większą. 17,5 miliarda złotych to znacznie więcej niż wynosi obecny koszt zobowiązań branży wobec instytucji finansowych (leasingi, kredyty etc.). De facto oznaczałoby to koniec polskiej obecności na europejskich drogach.To tyle z punktu widzenia ekonomii. Z kolei z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej trudno obronić żądania związkowców patrząc na płacę młodych lekarzy, nauczycieli akademickich i wielu innych środowisk, gdzie wymagania i kwalifikacje są nieporównywalne, a efekty pracy znacznie ważniejsze z punktu widzenia społecznego.”
Szukanie kompromisu na posiedzeniu Komisji Trójstronnej
Kilka miesięcy temu powołano do życia tzw. Komisję Trójstronną ds. Transportu Drogowego, w skład której wchodzą przedstawiciele rządu oraz przedstawiciele pracodawców i pracowników z sektora transportowego. Strony mają wspólnie omawiać i proponować konieczne do wprowadzenia w branży zmiany.
Najbliższe spotkanie Komisji Trójstronnej odbędzie się najprawdopodobniej 27. kwietnia. Termin ten nie został jeszcze oficjalnie potwierdzony. Wiadomo jednak, że jednym z najważniejszych tematów spotkania będzie kwestia płacy kierowców.
Co jeśli kompromisu nie da się osiągnąć?
Kierowcy chcą wywalczyć podwyżkę pensji, aby w razie choroby, urlopu, wypadku czy na emeryturze nie “wegetować” za minimum socjalne. Mają po swojej stronie silnego gracza, jakim jest ETF czyli Europejską Federację Pracowników Transportu, która w Brukseli od lat lobbuje na rzecz kierowców i ich praw. Stara się m.in. o zrównanie płac kierowców w Europie.
W zeszłym tygodniu ETF zorganizowała w Warszawie konferencję związków zawodowych w transporcie i zapowiedziała szeroką kampanię przeciwko dumpingowi socjalnemu i społecznemu.
Pracodawcy z kolei nie chcą się zgodzić na tak znaczne zmiany w wynagrodzeniach kierowców, bo przy tak wielkiej konkurencji i niskiej marży, na jakiej operują, dla wielu z nich będzie to koniec funkcjonowania na rynku europejskim.
Sytuacja dla polskich przewoźników jest o tyle groźna, że jeśli w najbliższym czasie nie zostanie wypracowany kompromis, który zaakceptuje również KSTD NSZZ Solidarność, ETF zacznie intensywnie lobbować nad wyrównaniem warunków pracy kierowców w całej Europie. Gdyby im się to udało, pracodawcy nie płaciliby 5 000 zł brutto plus dodatki tylko 8 000 zł lub więcej.
Trudno ocenić, jakie są szanse na to, że ETF przeforsuje swoje postulaty. Jednak przy obecnym nastawieniu polityków w Brukseli na działania “prosocjalne i antydumpingowe krajów ze wschodu Europy” i przy trwającej m.in. w Niemczech i Francji kampanii wyborczej pełnej socjalistycznych haseł o ochronie rynku – nie można wykluczyć sukcesu ETF.
Wiadomo jednak, tak duża zmiana w płacach kierowców dla wielu polskich przewoźników mogłaby być nie do udźwignięcia. Dojść do porozumienia będzie bardzo trudno, jednak jest to konieczne dla dobra polskiej branży transportowej i całej krajowej gospodarki.
Źródło: transplace.eu