Twoje auto nie ma polisy OC? Musisz się zatem liczyć z poważnymi konsekwencjami. W najlepszym przypadku zapłacisz karę, a policja odholuje samochód na parking depozytowy. W najgorszym z własnej kieszeni będziesz musiał pokryć wszystkie koszty związane z kolizją lub wypadkiem. A tu suma może iść w dziesiątki tysięcy złotych!
Kontrola drogowa – najczęściej ujawnia brak OC
Ubezpieczenie OC chroni każdego kierowcę przed skutkami odpowiedzialności cywilnej. Na mocy umowy wszelakie koszty związane z ewentualną naprawą auta osoby poszkodowanej lub odszkodowaniem z tytułu odniesionych w wypadku obrażeń są przerzucone na firmę ubezpieczeniową.
W świetle polskiego prawa ważną polisę OC musi posiadać każdy zarejestrowany samochód. Żadnego znaczenia nie ma stan techniczny, sposób użytkowania, czy nawet czasowe wycofanie z ruchu. Dodatkowo przepisy nakładają na ubezpieczycieli obowiązek automatycznego przedłużenia umowy. Jest to zabieg, który ma chronić zapominalskich kierowców przed karami finansowymi.
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny szacuje, że bez polisy OC jeździ w Polsce ok. 200 tys. pojazdów. W 2011 roku z kar za brak komunikacyjnego OC Fundusz zebrał 13,8 mln zł, to jest o 11 proc. więcej niż rok wcześniej. UFG wypłacił w 2011 r. ponad 52 mln zł ofiarom wypadków, których sprawcami byli nieubezpieczeni lub zbiegli z miejsca zdarzenia.
Najczęściej brak OC wykrywany jest przez policję. Podczas każdej kontroli drogowej lub ewentualnych zdarzeń funkcjonariusze proszą kierowców o okazanie polisy. Gdy dokumentu nie ma lub ten posiadany jest nieważny, wystawiają mandat na kwotę 50 złotych. To jednak nie koniec konsekwencji. Auto musi zostać odholowane na parking depozytowy, a policjanci mają obowiązek poinformować o zaistniałym fakcie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.
Fundusz może poprosić o wyjaśnienia
Kontrola drogowa nie jest jednak jedynym przypadkiem, który pozwala na ujawnienie braku ubezpieczenia OC. Kierowców mogą wyrywkowo sprawdzać również organy samorządowe zajmujące się rejestracją pojazdów oraz sam Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Ten ostatni posiłkuje się m.in. danymi o polisach regularnie przekazywanymi przez firmy ubezpieczeniowe.
Za każdym razem gdy fundusz otrzymuje informację o aucie nieposiadającym obowiązkowego ubezpieczenia OC, wszczyna procedurę wyjaśniającą. Podstawą działania jest pismo skierowane do właściciela. Na jego mocy instytucja wzywa do dostarczenia dokumentów potwierdzających ważność polisy za dany rok kalendarzowy lub fakt sprzedaży samochodu. Petent musi dopełnić formalności w terminie 30 dni od daty dostarczenia listu i może tego dokonać osobiście, listownie, e-mailowo lub za pomocą faksu. Brak odpowiedzi ze strony właściciela pojazdu w zgodzie z literą prawa jest odczytywany jako przyznanie się do popełnienia wykroczenia.
Kara to dopiero początek kosztów!
Właściciel auta nieposiadającego ważnej polisy OC musi zapłacić Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu karę. Jej wysokość zależy od dwóch czynników. Na początek znaczenie ma wysokość minimalnego wynagrodzenia za płacę. Dla samochodów osobowych pełna wartość kary jest dwukrotnością najniższej krajowej.
Poza tym kluczowy jest czas pozostawania bez ubezpieczenia. Gdy między obowiązywaniem jednej a drugiej polisy powstała luka w postaci maksymalnie trzech dni, właściciel musi wnieść 20 procent pełnej opłaty (obecnie 600 złotych). Między cztery a czternaście dni wartość obciążenia rośnie do 50 procent pełnej opłaty (obecnie 1500 złotych). Powyżej czternastu dni nie obowiązuje żadna ulga (obecnie 3000 złotych).
Kara za brak ważnej polisy OC może się okazać dopiero początkiem kosztów. Na dużo wyższe konsekwencje finansowe muszą się przygotować osoby, które samochodem bez ubezpieczenia spowodowały stłuczkę lub wypadek. Co prawda roszczenia poszkodowanych zaspokaja Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Sprawca na zasadzie regresu będzie musiał jednak zwrócić instytucji całą, wypłaconą sumę. Wysokość obciążenia w głównej mierze zależy od wielkości szkody. W najlepszym przypadku rachunek będzie opiewał na kilkaset złotych. Gdy jednak do zniszczeń auta dojdą obrażenia osób poszkodowanych, wypłata może sięgnąć kilkudziesięciu, czy nawet kilkuset tysięcy złotych.
Nie zapłacisz? Czekaj na komornika!
W pierwszej kolejności fundusz czeka na dobrowolną wpłatę kary. Kierowca ma na uiszczenie opłaty 30 dni od momentu dostarczenia wezwania. Jeżeli po tym czasie pieniądze nie wpłyną na konto instytucji, sprawa trafia do Urzędu Skarbowego, który rozpoczyna postępowanie egzekucyjne. Oczywiście w takim przypadku kwota zadłużenia będzie powiększona o koszty ściągnięcia należności i ustawowe odsetki. Dodatkowo egzekutor ma prawo dokonać zajęcia na koncie i wynagrodzeniu oraz może przejąć nieruchomości i inne wartościowe przedmioty.
Nie zawsze konsekwencje poniesie tylko ten kierowca, którego samochód nie ma ważnej polisy. Posiadanie ubezpieczenia wcale nie jest stuprocentową gwarancją uniknięcia odpowiedzialności majątkowej. Prawo przewiduje bowiem kilka przypadków, w których zakład ubezpieczeń może żądać od posiadacza auta zwrotu wypłaconego odszkodowania. Dotyczy to sytuacji, w której kierowca podczas kolizji znajdował się pod wpływem środków odurzających lub nie miał uprawnień, szkoda była wyrządzona w sposób celowy, kierujący wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa lub zbiegł z miejsca zdarzenia.
Brak ubezpieczenia OC to strzał we własne kolano. Oczywiście pozwala zaoszczędzić trochę pieniędzy. Jednak straty bardzo szybko mogą przewyższyć korzyści. Już sama kara od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego jest większa, niż przeciętna składka za polisę. A to może być dopiero początek prawdziwej lawiny. W przypadku pełnej odpowiedzialności cywilnej za poważne zdarzenie drogowe koszty będą astronomiczne. Chcielibyście przez wiele lat spłacać takie zobowiązanie? My na pewno nie.
onet.pl/Kuba Brzeziński