Po upadku z wysokiego piętra hotelu w Bangkoku zginął Karl Slym, dyrektor zarządzający największego indyjskiego koncernu motoryzacyjnego Tata Motors.
Informując w niedzielę o śmierci swojego szefa, koncern Tata Motors podał tylko, że był on w Tajlandii na spotkaniu z szefami tamtejszego przedstawicielstwa firmy.
Urodzony w Wielkiej Brytanii Karl Slym kierował Tata Motors od 2012 r., a wcześniej był we władzach spółek General Motors w Indiach i Chinach.
Slym został wynajęty przez Tata Motors w chwili, gdy ten indyjski koncern miał problemy ze sprzedażą aut na rodzimym rynku. „Zginął w chwili, kiedy spółka wydaje się wychodzić na prostą, mając nowe wzornictwo aut i nową rodzinę silników benzynowych, co dotąd nie było mocną stroną Tata Motors” – powiedział Anil Sharma, analityk renomowanej firmy doradczej IHS Automotive.
Slym odpowiadał za działalność Tata Motors w Indiach i na rynkach Korei Południowej, Tajlandii i RPA. Nie podlegała mu jednak za sprzedaż aut Jaguar i Land Rover, które są produkowane przez odrębną spółkę w grupie Tata Motors.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, qub, Reuter