Wypożyczalnie samochodów zalewają sądy skargami na towarzystwa ubezpieczeniowe, bo te nie chciały płacić za zastępcze auta. A ubezpieczalnie skarżą się na podwójne cenniki u wynajmujących auta
Miałeś stłuczkę. Sprawcą był inny kierowca. Wystąpiłeś więc o odszkodowanie do ubezpieczyciela z polisy OC. Na czas naprawy auta należy ci się samochód zastępczy na koszt towarzystwa. Oczywiście jeśli nie leżysz w szpitalu ze złamaną nogą, wcześniej korzystałeś ze swojego samochodu i nie masz drugiego auta, którym mógłbyś się poruszać.
Jeśli ubezpieczyciel nie chce sfinansować twoich dojazdów, łamie prawo. Tak orzekł Sąd Najwyższy, a później Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeszcze niedawno ubezpieczyciele twierdzili, że oprócz samochodów są jeszcze autobusy, tramwaje czy rowery, i auta zastępczego nie dawali. Mimo że teraz większość firm już pokrywa koszty auta zastępczego, to zaczęły one przestrzegać prawa zbyt późno i pałeczkę przejęły wypożyczalnie, udostępniając poszkodowanym samochody zastępcze.
Dlaczego teraz to się zmieniło?
Wypożyczalnie chętnie idą na wojnę z ubezpieczycielem, bo podobno mają 95-procentową skuteczność. Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynęło 7,8 tys. spraw (ok. 30 proc. wszystkich pozwów!) o pokrycie kosztów wynajmu auta z OC sprawcy.
Dlatego problem dostrzegło Ministerstwo Sprawiedliwości. Nie chodzi jednak o poszkodowanych, ale o sądy, które muszą rozpatrywać tysiące identycznych spraw tylko dlatego, że ubezpieczyciele próbują oszczędzać na klientach. Kilka dni temu odbyło się więc spotkanie w resorcie sprawiedliwości, na które zostali zaproszeni przedstawiciele Ministerstwa Finansów i Gospodarki, Komisji Nadzoru Finansowego, Rzecznika Ubezpieczonych i Polskiej Izby Ubezpieczeń reprezentującej interesy ubezpieczycieli.
– Spór dotyczy stawek najmu, a nie prawa do auta zastępczego. Niektóre wypożyczalnie stosują podwójne cenniki. Inne ceny oferują klientom indywidualnym, a inne poszkodowanym, za których płaci ubezpieczyciel – mówi „Wyborczej” Marcin Tarczyński, analityk PIU.
Przykład? Wynajęcie opla astry na jedną dobę może kosztować towarzystwo ubezpieczeniowe nawet 400 zł. Towarzystwa wolą więc zachęcić poszkodowanych do wynajęcia auta z wypożyczalni z nimi współpracującej.
Co ustalono?
Jest kilka propozycji. KNF ma przeprowadzić kompleksową kontrolę praktyki likwidacji szkód komunikacyjnych. Zaproponowano też, aby uregulować dzienną stawkę za wynajem auta zastępczego. Resort sprawiedliwości chciałby z kolei, aby nie wszystkie sprawy wpływały do sądu w Warszawie, lecz część do sądów właściwych dla miejsca zameldowania poszkodowanego, bo za bardzo obciąża to stołeczny sąd.
– Ministerstwo Sprawiedliwości w wypożyczalniach upatruje winnego, bo to one zarzucają sądy takimi sprawami. Ale winę ponoszą ubezpieczyciele, których praktyki rażąco odbiegają od wyroków SN. W tej sytuacji nie można przecież pozbawić ludzi prawa do sądu. Ubezpieczyciele sami sobie zgotowali ten los i wyhodowali stado sępów – komentuje osoba z branży. – Jeśli KNF nie podejmie działań, to będzie to oznaczało, że w Polsce nie ma nadzoru nad ubezpieczycielami.
Na tym jednak nie koniec. Obok wypożyczalni, które walczą w sądzie z ubezpieczycielami o samochody zastępcze, zaczęły powstawać firmy, które pozywają towarzystwa za zaniżanie odszkodowań. To najczęściej byli pracownicy towarzystw ubezpieczeniowych. Pozywają ubezpieczycieli za naprawę częściami gorszej jakości czy bezprawne pomniejszanie odszkodowań o amortyzację, czyli zużycie części. To niezgodne z prawem. Sąd Najwyższy w kwietniu 2012 r. orzekł, że odszkodowanie musi być pełne. Powinno to chronić poszkodowanych kierowców przed montowaniem tańszych części lub koniecznością dopłacania do naprawy z własnej kieszeni, mimo że stłuczka nie była z ich winy. W ten sposób towarzystwa potrafią zmniejszyć odszkodowanie nawet o 70 proc.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Anna Popiołek