Volkswagen przedłuża urlopy pracowników w Niemczech

Blisko miesiąc wolnego dostaną w tym roku w okresie świąteczno-noworocznym pracownicy niemieckich zakładów Volkswagena z powodu skandali w niemieckim koncernie motoryzacyjnym, które negatywnie wpływają na wyniki sprzedaży.

Rzecznik potwierdził, że produkcja w niemieckich fabrykach Volkswagena zostanie wstrzymana już 17 grudnia i wznowiona dopiero 11 stycznia. Zarządzenie to nie obejmie jedynie linii produkujących nową generację modelu Tiguan SUV, które będą nieczynne krócej, między 21 grudnia a 4 stycznia.

Zazwyczaj koncern wstrzymuje produkcję między wigilią Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem, choć długość okresu wolnego w tym czasie nie jest taka sama w różnych latach. Volkswagen zatrudnia blisko 600 tys. pracowników na całym świecie, z czego ponad 250 tys. w Niemczech.

Jeden z rzeczników niemieckiego koncernu, cytowany przez CNN, powiedział, że głównym powodem dłuższego niż zazwyczaj przestoju jest fakt, iż większość zakładów osiągnęła już zaplanowane na ten rok założenia produkcyjne, choć rolę odegrała też sytuacja na rynku i konieczność przeprowadzenia prac konserwacyjnych. Rzecznik przyznał, że koncern wziął też pod uwagę ostatnie wydarzenia. „Chcemy rozpocząć 2016 rok w dobrym nastroju” – powiedział.

Wyniki sprzedaży aut Volkswagena spadły w październiku o 5,3 proc. – o ok. 300 tys. samochodów – w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej; październik to pierwszy pełny miesiąc, odkąd koncern przyznał się do manipulowania wynikami testów emisji spalin. Z powodu skandalu firma musiała też wstrzymać sprzedaż wybranych modeli.

Volkswagen ocenia, że skandal z pomiarem emisji spalin będzie go kosztował co najmniej 8,7 mld euro; firma już postanowiła zmniejszyć o miliard euro przyszłoroczne nakłady na inwestycje.

We wrześniu Volkswagen przyznał się do instalowania w swoich autach oprogramowania pozwalającego na manipulowanie pomiarem emisji spalin i zaniżanie pomiaru emisji tlenku azotu. Dotyczy to ok. 11 milionów samochodów tego koncernu na świecie. Sytuacja pogorszyła się jeszcze, gdy w listopadzie najpierw wyszło na jaw, że Volkswagen mógł zaniżać poziom zużycia paliwa i emisji CO2 w przypadku ok. 800 tys. aut, głównie z silnikami Diesla, a później – że problem ten może dotyczyć większej liczby samochodów na benzynę, niż poprzednio zakładano.

Przewodniczący rady zakładowej Volkswagena Bernd Osterloh przyznał w piątek, że koncern obserwuje wśród klientów „ostrożność w kupowaniu”. Ocenił, że „sprawa emisji CO2 wywołała większy kryzys zaufania (do produktów VW) niż kwestia pomiaru emisji tlenku azotu”.

Osterloh powiedział, że jeśli liczba zamówień będzie nadal spadać, mogą być zagrożone miejsca pracy w koncernie. „Pracownicy są bezpieczni pod warunkiem, że sprzedajemy samochody. Jeśli tak nie będzie, sytuacja będzie się stopniowo pogarszała” – podkreślił.

Agencja dpa zauważa, że zazwyczaj kilka tygodni upływa między zamówieniami a ich realizacją, co oznacza, że „najgorsze może być jeszcze przed koncernem”.

wnp.pl, PAP