Skarbówka na tropie służbowych aut

Podatki Urzędnicy fiskusa wytoczyli ciężkie działa przeciw firmom, które wykorzystują prywatnie samochody, mające służyć tylko biznesowi. Za zakupy z rodziną można stracić vatowski przywilej

Niektórzy mogą żałować obietnicy złożonej fiskusowi co do używania służbowych aut wyłącznie na potrzeby firmy. Kiedy nowe przepisy w tej sprawie wchodziły w życie, doradcy podatkowi ostrzegali, że taka deklaracja to jak zaproszenie do kontroli. Wygląda na to, że skarbówka już zaczyna skrzętnie z tego korzystać.

Scenariusz działań jest prosty. Na parkingu przy supermarkecie pojawiają się przedstawiciele organów skarbowych i pieczętują drzwi aut oznakowanych w sposób pozwalający przypuszczać, że są samochodami firmowymi. Potem czekają na ich właścicieli czy kierowców — żeby sprawdzić, czy nie przyjechali na prywatne zakupy, np. z dziećmi. Jak sygnalizują czytelnicy „Pulsu Biznesu”, takie sceny z reguły można zaobserwować w weekendy.

Przywilej bez wyjątków

Przedsiębiorcy i doradcy podatkowi nie podważają prawa organów podatkowych do badania, jak są przestrzegane przepisy, ale wątpliwości budzą stosowane metody. W tym przypadku chodzi o kontrolowanie podatników, którzy postanowili skorzystać z możliwości pełnego odliczania podatku od towarów i usług (VAT) naliczonego przy wydatkach związanych z użytkowaniem firmowych aut, czyli eksploatacyjnych. 100-procentowy odpis VAT jest możliwy od kwietnia tego roku, pod warunkiem że firma spełni wiele warunków, o czym pisaliśmy wielokrotnie.

Przywilej przysługuje firmie, która wykorzystuje samochody osobowe tylko na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej i złożyła w urzędzie skarbowym oświadczenie w tej sprawie, na formularzu VAT-26. Musi też wymienić pojazdy, które będą użytkowane w ten sposób, a potem prowadzić szczegółową ewidencję ich przebiegu. Przepisy nie przewidują żadnych sytuacji, które uprawniałyby do wyjątkowej przejażdżki takim autem w celach prywatnych. Wystarczy jeden taki wyjazd i firma traci uprawnienia, może tylko odpisywać połowę naliczonego VAT, jak pozostali przedsiębiorcy, którzy korzystają ze swoich samochodów w systemie mieszanym — i służbowo, i prywatnie.

Ministerstwo odpowiada „PB”

„Podstawową zasadą przy pełnym odliczeniu podatku jest wyeliminowanie możliwości użytku prywatnego pojazdu” — przypomina biuro prasowe Ministerstwa Finansów (MF), w odpowiedzi resortu na nasze pytania o sposób weryfikowania uprawnień przedsiębiorców do takich odliczeń. Podpowiada przy tym, że można o to zadbać na różne sposoby, np. wprowadzając w przedsiębiorstwie odpowiednie regulaminy, umowy, zarządzenia i podejmując działania zabezpieczające ich wykonanie. Przyjęte reguły muszą obiektywnie potwierdzać, że w firmie nie ma możliwości prywatnego wykorzystania takich aut przez pracowników, np. aby dojechać do swojego miejsca zamieszkania. MF przestrzega, że nie będą uznane za wystarczające takie zasady używania samochodów, które nie gwarantują ich przestrzegania. Jak zatem urzędy skarbowe czy kontroli skarbowej postanowiły kontrolować uprawnienia przedsiębiorców do pełnych odliczeń? I czy przepisy uprawniają do stosowania metod mających znamiona działań detektywistycznych? „Ponieważ przepisy przewidują szeroki zakres sposobów, na jakie można wyeliminować możliwość użytku prywatnego pojazdu, od którego odliczono pełny VAT, również kontrole spełnienia tego wymogu będą zależały od konkretnego sposobu wybranego przez przedsiębiorcę” — wyjaśnia MF.

Resort przyznaje, że w toku prowadzonych postępowań kontrolnych mogą być badane różne aspekty, między innymi kwestie wymienione przez naszą redakcję. Wyjaśnia, że kontrole podatkowe są prowadzone zgodnie z ordynacją podatkową (jej działu VI) oraz ustawą o swobodzie działalności gospodarczej. Na prośbę o informację o liczbie złożonych oświadczeń VAT-26 i czy na ich podstawie skarbówka typuje auta do kontroli, resort odpowiada, że nie prowadzi takich statystyk i informuje, że: „postępowania kontrolne są natomiast podejmowane na podstawie analizy ryzyka, czyli wielu przesłanek, które nie stanowią zamkniętego katalogu”.

Skąd my to znamy

— Takie praktyki są znane z wcześniejszych kontroli, związanych z rozliczaniem innego podatku — mówi Michał Borowski, ekspert Business Centre Club (BCC) ds. podatków, doradca podatkowy kierujący praktyką VAT w Kancelarii Ożóg i Wspólnicy.

Chodzi o podatek dochodowy od osób fizycznych (PIT). Skarbówka badała, czy firmy doliczały pracownikom przychód z nieodpłatnego używania firmowych aut, kiedy korzystali z nich dla załatwienia swoich osobistych spraw. I czy odprowadzano od tego PIT.

— Jak obecnie, kontrolerzy pojawiali się na parkingach centrów handlowych. Poza tym fotografowali parkingi firmowe w piątki wieczorem i poniedziałki rano, żeby sprawdzić, ile samochodów zniknęło stamtąd na weekend. Potem żądano od pracodawcy okazania listy służbowych aut i pytano, czy pracownicy płacą podatek od ich prywatnegoużytku — opowiada Michał Borowski.

Urzędnicy kontroli skarbowej zwracali się też do Inspekcji Transportu Drogowego czy straży miejskich o przekazywanie zdjęć wybranych aut uchwyconych przez fotoradary. Skarbówkę interesowało, czy samochód jadący np. z Gdańska do Szczecina nie zjedzie z trasy i nie znajdzie się np. w obiektywie na drodze w okolicach Poznania. O metodzie „na fotoradar” wspomina również Maria Kukawska, doradca podatkowy, partner w Stone & Feather Tax Advisory. Jej zdaniem, takie działania jednak nie należą do czynności przewidzianych w przepisach o kontroli podatkowej.

— W tym trybie nie można nikogo dopadać znienacka, kontrola podatkowa to bardzo sformalizowany proces, przeprowadza się ją z upoważnieniem w ręku, a kontrolujący ma obowiązek okazania legitymacji — wyjaśnia Maria Kukawska.

Ekspert BCC też zwraca uwagę na konieczne powiadomienie podatnika o planowanej kontroli i dodaje, że urzędnik musi działać w granicach prawa. Oboje doradcy podkreślają, że dowody zebrane nielegalnie, z naruszeniem procedur, nie są brane pod uwagę — ani nie mogą być gromadzone, ani wykorzystane.

Sprawa dla wywiadu

Doradcy dostrzegają jednak, że obecne sygnały czytelników i wcześniejsze praktyki świadczą raczej o działaniach specjalnych, właściwych także dla wywiadu skarbowego, uprawnionego w określonych sytuacjach do niejawnego podejmowania czynności.

— W pewien sposób furtkę do takich metod wydaje się otwierać ordynacja podatkowa. Jej regulacje dotyczące czynności sprawdzających, poprzedzających wszczęcie kontroli podatkowej, niezbyt precyzyjnie określają, na czym mogą polegać takie czynności — ocenia doradca ze Stone & Feather Tax Advisory.

Wygląda na to, że nowe uprawnienia przedsiębiorców są kontrolowane za pomocą specjalnych środków, jakby chodziło o ciężkie przestępstwa. Według Marii Kukawskiej, to konsekwencja wprowadzonego prawa. Jak mówi, ustawodawca uchwalił tak restrykcyjne przepisy, że wręcz skłaniają organy skarbowe do adekwatnych działań.

— MF nie ukrywało, że przepisy nie będą łagodne i że prawo będzie stanowczo egzekwowane. Maksymalną karę za naruszenie uprawnień do pełnych odliczeń VAT ustalono w wysokości 720 stawek dziennych, co może wynieść kilkanaście milionów złotych. Czyli zrównano ja z sankcją za najcięższe przestępstwa skarbowe, jak uporczywe uchylanie się od płacenia podatków czy wyłudzenia VAT na dużą skalę — mówi Michał Borowski.

Jego zdaniem, fiskus idzie zbyt daleko w swoich wykładniach nowych przepisów.

Według MF nawet w losowych przypadkach, gdy przedsiębiorca albo jego pracownik zawiezie bliską osobę firmowym autem do szpitala, firma traci prawo do pełnego odliczenia VAT.

— Resort uważa, że w takich przypadkach przedsiębiorca nie miał prawa do pełnych odliczeń od samego początku, od kiedy takie uprawnienia nabył, a nie od chwili, gdy doszło do naruszenia ich warunków i powinien zwrócić pieniądze. Czyli kara działa wstecz, a to jest nadinterpretacja — argumentuje ekspert BCC i dodaje, że fiskus skutecznie zniechęcił firmy do nowego przywileju w VAT.

Doradców nie dziwi, że wielu przedsiębiorców wstrzymuje się z korzystaniem z tego przywileju. Wdrażanie regulaminów wykorzystania firmowych aut, skrupulatna ewidencja ich przebiegu to nierzadko duży koszt administracyjny i wiele biurokratycznych czynności. Pracy nie usprawniają też urządzenia GPS. Niektórzy zbadali, że między ich pomiarami a wskazaniami liczników w pojazdach są rozbieżności w obliczeniu pokonanej odległości, a nawet 1 km przejechany bez związku z prowadzoną działalnością gospodarczą może pozbawić firmę prawa do pełnych odliczeń VAT.

— W konsekwencji wielu przedsiębiorców rozlicza podatek naliczony tylko w 50 proc. i na tym traci, bo na zdrowy rozum powinni móc odliczać 100 proc. — podkreśla Michał Borowski.

Puls Biznesu, Iwona Jackowska