Prezes Transsystemu: – Sytuacja firmy jest dramatyczna

Konta zablokował komornik, banki wstrzymały wypłaty kredytów, właściciele firmy szukają dla załogi pracy u swoich kontrahentów za granicą i inwestora z pokaźnym zastrzykiem gotówki – tak dzisiaj wygląda sytuacja Transsystemu

– Przez 21 lat – tyle funkcjonuje spółka – spotykaliśmy się w innych okolicznościach – zaczął wtorkową konferencję w Rzeszowie Stanisław Sroka, prezes Transsystemu. Jeszcze dobrze nie usiadł, gdy dodał: – Sytuacja firmy jest dramatyczna.

W ostatnich latach o Transsystemie z Woli Dalszej mówiono wyłącznie w kategoriach sukcesu. Pierwsze kroki stawiał, zatrudniając 14 osób. Do tej pory kontrakty firma zrealizowała w 30 krajach na świecie, m.in. dla BMW, Porsche, IKEI czy Airbusa. Teraz producent linii technologicznych m.in. dla przemysłu motoryzacyjnego jest w poważnych tarapatach finansowych. Media od kilku dni donoszą o tym, że pracownicy od czerwca nie dostają wypłat. Zaległości idą w miliony złotych.

Przyszłość tysięcznej załogi jest poważnie zagrożona. Od kilku tygodni przez gazety przewija się informacja, że z pracą pożegna się połowa ludzi. Nawet kontrakt (35 mln zł) dla Porsche, dla którego w niemieckim Lipsku Transsystem miał wykonać linię produkcyjną, nie pomógł. Firma z Woli Dalszej nie jest w stanie kontraktu dokończyć. Banki odmówiły kredytowania zamówienia.

Zwolnią połowę załogi?

Prezes Stanisław Sroka we wtorek przyjechał do Rzeszowa, by opowiedzieć o aktualnej kondycji przedsiębiorstwa. Wyliczał kłopoty: dwa tygodnie temu komornik zablokował konta firmy, banki wstrzymały kredyty, dziś w firmie pracuje 300 osób, reszta jest na urlopach bezpłatnych, inni powyjeżdżali za granicę w poszukiwaniu pracy. Pogłosek o zwolnieniu 500 pracowników Sroka nie potwierdził. Mówił jedynie, że zmiany na pewno będą.

– Ludzie nie chcą uciekać z firmy, chcą w niej pracować – twierdzi prezes Transsystemu.

Głównym właścicielem podłańcuckiej firmy od 2007 r. jest fundusz Natixis, który ma siedzibę w Paryżu. Gdy zaczęły się kłopoty, fundusz wpłacił na konto Transsystemu ponad 4 mln zł, ale to nie wystarczyło, by firma stanęła na nogi. Poszukiwania inwestorów spełzły na niczym. Pod koniec ub.r. była szansa, że spółkę kupi zachodni koncern, ale Natixis nie zgodził się na sprzedaż z powodu niskiej wyceny firmy.

Ratunkiem miało być wejście Transsystemu na giełdę, ale i to się nie powiodło. Transsystem szuka teraz nowego inwestora na własną rękę. Prowadzone są rozmowy, szczegółów jednak spółka nie zdradza.

Nie ma z czego finansować kontraktów

Stanisław Sroka mówi, że głównym powodem zapaści finansowej firmy jest kryzys w europejskiej gospodarce i kryzys branży samochodowej. A to właśnie z tortu tej branży Transsystem zgarniał najwięcej kawałków. Do tego doszły kłopoty z bankami, które zaostrzyły kryteria udzielania kredytów. To na kredytach Transsystem w największym stopniu opierał swoją działalność. – Nie jesteśmy firmą ze 100-letnią historią, która ma zabezpieczenie finansowe – mówił prezes Sroka.

14 sierpnia Transsystem złożył do sądu wniosek o upadłość układową. Jeżeli dogada się z wierzycielami, będzie nadal mógł produkować. Ale na pewno pracy nie będzie dla całej załogi. – Szukamy zatrudnienia dla części osób w firmach, z którymi współpracowaliśmy. Niektórzy zagraniczni kontrahenci sami wypłacili wynagrodzenia naszym pracownikom, którzy realizowali u nich na miejscu zamówienia – mówił Sroka.

Transsystem miał kontrakty na ponad 100 mln zł, które miał zrealizować do końca roku. Niestety, nie ma ich z czego finansować. Część z nich weźmie w ograniczonym zakresie, część odda innym firmom. I to właśnie w nich mieliby pracować ci, dla których nie będzie pracy w siedzibie spółki w Woli Dalszej.

Na ratunek załodze przyjdzie fundusz

Od czerwca firma wypłaciła załodze tylko niewielką część pieniędzy. Firma przygotowuje wniosek do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. – Fundusz będzie mógł wypłacić wynagrodzenia za ostatnie trzy miesiące – precyzuje Mariola Szubart, dyrektor ds. personalnych w Transsystemie.

Ale zanim to się stanie, sąd musi zdecydować, w jaki sposób firma nadal będzie działała. Stanisław Sroka przyznał, że główny właściciel miał do niego pretensje dotyczące tego, w jaki sposób funkcjonuje spółka. – Że jesteśmy firmą socjalną. Zamiast zwalniać ludzi, to utrzymujemy zatrudnienie – zdradził Sroka.

Czy Transsystem jeszcze się podniesie? – Mamy nadzieję, że wrócimy do normalnej kondycji – liczy prezes Sroka.
Konta zablokował komornik, banki wstrzymały wypłaty kredytów, właściciele firmy szukają dla załogi pracy u swoich kontrahentów za granicą i inwestora z pokaźnym zastrzykiem gotówki – tak dzisiaj wygląda sytuacja Transsystemu

– Przez 21 lat – tyle funkcjonuje spółka – spotykaliśmy się w innych okolicznościach – zaczął wtorkową konferencję w Rzeszowie Stanisław Sroka, prezes Transsystemu. Jeszcze dobrze nie usiadł, gdy dodał: – Sytuacja firmy jest dramatyczna.

W ostatnich latach o Transsystemie z Woli Dalszej mówiono wyłącznie w kategoriach sukcesu. Pierwsze kroki stawiał, zatrudniając 14 osób. Do tej pory kontrakty firma zrealizowała w 30 krajach na świecie, m.in. dla BMW, Porsche, IKEI czy Airbusa. Teraz producent linii technologicznych m.in. dla przemysłu motoryzacyjnego jest w poważnych tarapatach finansowych. Media od kilku dni donoszą o tym, że pracownicy od czerwca nie dostają wypłat. Zaległości idą w miliony złotych.

Przyszłość tysięcznej załogi jest poważnie zagrożona. Od kilku tygodni przez gazety przewija się informacja, że z pracą pożegna się połowa ludzi. Nawet kontrakt (35 mln zł) dla Porsche, dla którego w niemieckim Lipsku Transsystem miał wykonać linię produkcyjną, nie pomógł. Firma z Woli Dalszej nie jest w stanie kontraktu dokończyć. Banki odmówiły kredytowania zamówienia.

Zwolnią połowę załogi?

Prezes Stanisław Sroka we wtorek przyjechał do Rzeszowa, by opowiedzieć o aktualnej kondycji przedsiębiorstwa. Wyliczał kłopoty: dwa tygodnie temu komornik zablokował konta firmy, banki wstrzymały kredyty, dziś w firmie pracuje 300 osób, reszta jest na urlopach bezpłatnych, inni powyjeżdżali za granicę w poszukiwaniu pracy. Pogłosek o zwolnieniu 500 pracowników Sroka nie potwierdził. Mówił jedynie, że zmiany na pewno będą.

– Ludzie nie chcą uciekać z firmy, chcą w niej pracować – twierdzi prezes Transsystemu.

Głównym właścicielem podłańcuckiej firmy od 2007 r. jest fundusz Natixis, który ma siedzibę w Paryżu. Gdy zaczęły się kłopoty, fundusz wpłacił na konto Transsystemu ponad 4 mln zł, ale to nie wystarczyło, by firma stanęła na nogi. Poszukiwania inwestorów spełzły na niczym. Pod koniec ub.r. była szansa, że spółkę kupi zachodni koncern, ale Natixis nie zgodził się na sprzedaż z powodu niskiej wyceny firmy.

Ratunkiem miało być wejście Transsystemu na giełdę, ale i to się nie powiodło. Transsystem szuka teraz nowego inwestora na własną rękę. Prowadzone są rozmowy, szczegółów jednak spółka nie zdradza.

Nie ma z czego finansować kontraktów

Stanisław Sroka mówi, że głównym powodem zapaści finansowej firmy jest kryzys w europejskiej gospodarce i kryzys branży samochodowej. A to właśnie z tortu tej branży Transsystem zgarniał najwięcej kawałków. Do tego doszły kłopoty z bankami, które zaostrzyły kryteria udzielania kredytów. To na kredytach Transsystem w największym stopniu opierał swoją działalność. – Nie jesteśmy firmą ze 100-letnią historią, która ma zabezpieczenie finansowe – mówił prezes Sroka.

14 sierpnia Transsystem złożył do sądu wniosek o upadłość układową. Jeżeli dogada się z wierzycielami, będzie nadal mógł produkować. Ale na pewno pracy nie będzie dla całej załogi. – Szukamy zatrudnienia dla części osób w firmach, z którymi współpracowaliśmy. Niektórzy zagraniczni kontrahenci sami wypłacili wynagrodzenia naszym pracownikom, którzy realizowali u nich na miejscu zamówienia – mówił Sroka.

Transsystem miał kontrakty na ponad 100 mln zł, które miał zrealizować do końca roku. Niestety, nie ma ich z czego finansować. Część z nich weźmie w ograniczonym zakresie, część odda innym firmom. I to właśnie w nich mieliby pracować ci, dla których nie będzie pracy w siedzibie spółki w Woli Dalszej.

Na ratunek załodze przyjdzie fundusz

Od czerwca firma wypłaciła załodze tylko niewielką część pieniędzy. Firma przygotowuje wniosek do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. – Fundusz będzie mógł wypłacić wynagrodzenia za ostatnie trzy miesiące – precyzuje Mariola Szubart, dyrektor ds. personalnych w Transsystemie.

Ale zanim to się stanie, sąd musi zdecydować, w jaki sposób firma nadal będzie działała. Stanisław Sroka przyznał, że główny właściciel miał do niego pretensje dotyczące tego, w jaki sposób funkcjonuje spółka. – Że jesteśmy firmą socjalną. Zamiast zwalniać ludzi, to utrzymujemy zatrudnienie – zdradził Sroka.

Czy Transsystem jeszcze się podniesie? – Mamy nadzieję, że wrócimy do normalnej kondycji – liczy prezes Sroka.

Gazeta Wyborcza, Marcin Kobiałka