Niemcy kwestionują kompromis ws. norm CO2 dla samochodów

Niemcy kwestionują wynegocjowane w czerwcu porozumienie w sprawie ograniczenia emisji CO2 w samochodach w UE, chcąc przeforsować rozwiązanie bardziej korzystne dla niemieckich koncernów motoryzacyjnych – podał w piątek dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.
Na posiedzeniu ambasadorów państw UE 26 czerwca w Brukseli przedstawicielowi Niemiec udało się doprowadzić do przełożenia głosowania nad porozumieniem uzgodnionym dwa dni wcześniej z Parlamentem Europejskim. Jak twierdzi „SZ”, rząd w Berlinie chce wykorzystać uzyskany czas na wprowadzenie do tekstu merytorycznych zmian, zgodnych z interesem niemieckich firm motoryzacyjnych, w rodzaju BMW, produkujących głównie limuzyny o dużej pojemności silnika.

– To sytuacja bez precedensu – przytacza niemiecki dziennik opinie dyplomatów kilku unijnych krajów, krytykujących postawę Berlina.

Jak czytamy w „SZ”, kanclerz Angela Merkel interweniowała przed szczytem UE 27 czerwca między innymi u premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona oraz irlandzkiego premiera Endy Kenny’ego w celu przesunięcia decyzji na później. Zgody udzielił też prezydent Francji Francois Hollande, jednak gdy Merkel zasugerowała następnie zmianę treści porozumienia, Paryż wstrzymał rejestrację kilku modeli Mercedes niemieckiego Daimlera, argumentując, że w ich klimatyzatorach stosowany jest zakazany w UE środek.

Zdaniem niemieckiego dziennika w rzeczywistości było to ostrzeżenie Paryża pod adresem Berlina, by nie przesadzał z ochroną własnego przemysłu motoryzacyjnego.

„SZ” wyjaśnia, że strona niemiecka nie kwestionuje mającej obowiązywać od 2020 roku zasady, zgodnie z którą dopuszczane do ruchu na terenie UE pojazdy nie mogą emitować więcej niż 95 gramów (obecnie 130 gramów) dwutlenku węgla na kilometr. Jednak proponowany przez Niemcy sposób obliczania tych norm, uwzględniający w bilansie ogólnym „czyste” samochody elektryczne”, spowodowałby, że ograniczenie emisji pozostałoby na papierze.

Pisząc o układzie sił w UE, „SZ” wymienia Węgry, Czechy i Słowację jako kraje popierające niemieckie stanowisko ze względu na istnienie w tych krajach fabryk niemieckich samochodów. Polska i Wielka Brytania nie zajęły stanowiska, natomiast pozostałe kraje UE uważają, że należy trzymać się wynegocjowanego wcześniej kompromisu.

Niemiecki rząd poszukuje obecnie sojuszników, by otworzyć ponownie negocjacje nad porozumieniem w sprawie norm CO2. Jeżeli Berlinowi nie uda się wypracować do października nowego kompromisu, to szanse na zmianę znikną, gdyż Parlament Europejski chce w listopadzie głosować nad porozumieniem wynegocjowanym w pierwszym półroczu za prezydencji Irandii.

Rzecznik koncernu Mercedesa wyraził nadzieję, że po przerwie wakacyjnej przedstawiciele rządów UE, Parlamentu i Komisji Europejskiej ponownie „zasiądą za stołem, by podjąć negocjacje”.

Główny negocjator Parlamentu Europejskiego Matthias Groote z niemieckiej SPD opowiada się za utrzymaniem dotychczasowego porozumienia „Mamy deal. A deal to deal” – powiedział niemiecki socjaldemokrata „SZ”. Jak zaznaczył, jest gotowy do nowych rozmów tylko wtedy, gdy nowa propozycja jeszcze bardziej zaostrzy normy emisji spalin.

„SZ” wyliczyła, że litewska prezydencja potrzebuje 255 głosów, by przyjąć uzgodnienia dotyczące emisji spalin w dotychczasowej formie. Niemcom potrzebne są 93 głosy, by na nowo otworzyć negocjacje.

 wnp.pl, AUTOR:  PAP