Mała popularność samochodów elektrycznych w Polsce, i to się pewnie nie zmieni

Na to, by samochody elektryczne były powszechnie spotykane na polskich drogach, nie ma większych szans. Tymczasem na przykład w Norwegii państwo pomaga obywatelom w ich zakupie.

Zobaczyć samochód elektryczny na polskich drogach to jak znaleźć igłę w stogu siana. Takich pojazdów było zarejestrowano u nas w zeszłym roku zaledwie kilkadziesiąt. To wciąż rzadkość.

Tymczasem w Norwegii i Holandii rząd pomaga w zakupie samochodów elektrycznych, stosując na przykład zwolnienia z podatku lub ulgi. Po ich odliczeniu cena samochodu  elektrycznego jest porównywalna do ceny samochodu spalinowego.

Tak mogło być także w Polsce. Ustawy wprowadzające dopłaty do zakupu aut elektrycznych i ulgi w ich użytkowaniu były przygotowane, ale nie zostały zaakceptowane – swego czasu było takie zastrzeżenie zrobione, że nie zmieniamy opłat, podatków. W związku z tym wszystkie pomysły, między innymi premiera Pawlaka, znanego jako dobry inżynier i dobry informatyk, trafiały w próżnie, dlatego że Ministerstwo Finansów blokowało je na dzień dobry – komentuje Jan Okulicz-Kozaryn z Polskiej Izby Motoryzacji.

Według ekspertów decyzja o niewprowadzaniu żadnych ułatwień na zakup aut elektrycznych była po prostu polityczna.

Inne przeszkody

Nie brakuje też innych argumentów przemawiających za tym, że auta elektryczne w Polsce to rzadko spotykane zjawisko.

Taki samochód na „jednym baku” może przejechać około 150 lub 200 kilometrów. Ładowanie baterii trwa nawet kilka godzin, a stacji ładowania jest u nas jak na lekarstwo. Dłuższa podróż takim pojazdem może być więc ryzykowna i trzeba ją skrupulatnie zaplanować.

Nie ulega jednak wątpliwości, że wyprawa samochodem elektrycznym będzie oszczędna, bo energia elektryczna w porównaniu do benzyny jest o wiele tańsza. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co by się stało, gdyby jakimś cudem aut elektrycznych w naszym kraju przybyło.

– I benzyny, i olej napędowy są obłożone bardzo wysoką akcyzą. Ministrowie finansów praktycznie wszystkich krajów traktują to jako źródło dochodów i to nie małych, by nie powiedzieć, że bardzo dużych. W związku z czym, jeżeli nagle wszystkie samochody zaczęłyby być samochodami elektrycznymi, to jestem absolutnie przekonany, że minister finansów Polski przypomni sobie, że trzeba opodatkować energię używaną przez samochody – zauważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. W takiej sytuacji jeżdżenie autem na prąd przestałoby być już tanie.

Szansa na elektryczne pojazdy

Pojazdy elektryczne mogą jednak zagospodarować pewną niszę na polskich drogach. A właściwie już ją znalazły i powoli ją wypełniają.

Chodzi o komunikację miejską. Autobusów elektrycznych jest w dużych miastach coraz więcej. Mogą być ładowane na pętli między kursami. Ich tankowanie jest tanie, więc przedsiębiorstwo, które je posiada, oszczędza na paliwie. Z ich zakupem też nie ma problemu, bo komunikacja miejska może liczyć na dotacje z budżetu miasta. To jak na razie jedyna możliwość na rozwój elektrycznej motoryzacji w naszym kraju.

polskieradio.pl