Gwarancja nie czyni z klienta niewolnika

W Polsce od 2004 r.obowiązuje unijna dyrektywa dotycząca rynku dystrybucji samochodów, produkcji i sprzedaży części do nich oraz napraw na terenie Unii Europejskiej. Tym samym żaden z producentów, dystrybutorów czy dealerów marki, nie ma prawa działać niezgodnie z jej wytycznymi. Niestety nie znaczy to, że takich prób nie ma.

Niedawno do redakcji Wirtualnej Polski trafiło pismo, jakie klient otrzymał do podpisania podczas dopełniania formalności związanych z zakupem auta marki Kia. Sformułowania w nim zawarte sugerują konieczność dokonywania napraw samochodu w autoryzowanej sieci serwisów marki, a wszelkie odstępstwa od tego mogą skutkować utratą gwarancji.

Jak zapewnił nas w oficjalnym piśmie Wojciech Szyszko, dyrektor zarządzający Kia Motors Polska, dokument ów nie przedstawia żadnej mocy prawnej, nie jest oficjalnym pismem KMP, a firma postara się wyjaśnić zaistniałą sytuację.

„KMP nie wymaga podpisywania takiego dokumentu przez klientów kupujących samochody w autoryzowanych salonach marki. Klienci mają naturalnie możliwość dokonywania napraw powypadkowych poza siecią dealerską i nie grozi to utratą gwarancji na samochód. Nie mniej jednak, w takich wypadkach gwarancja nie obejmuje części wymienionej oraz wszelkich usterek jakie mogły zostać spowodowane poprzez jej nieprawidłowy montaż”, podkreślił dyr. Szyszko.

Jeśli zatem państwo otrzymaliście w jakimkolwiek autoryzowanym salonie, którejkolwiek z marek podobny dokument do podpisu, możecie spać spokojnie. Kłopoty mogą za to spotkać tego, kto wam podsunął takie pismo do podpisu.

Dzięki obowiązującym przepisom unijnym, także nowe auta można serwisować w niezależnych serwisach, bez obaw o utratę gwarancji. Proces cały jest jednak objęty ścisłymi restrykcjami, których dopełnienie należy do właściciela samochodu. Otóż całość napraw musi zostać prawidłowo udokumentowana, a użyte części, chociaż nie muszą być „oryginalne”, to musza spełniać te same normy i mieć te same certyfikaty, co elementy sygnowane logo producenta. Cały proces naprawy musi także zostać wykonany zgodnie ze standardami obowiązującymi w sieci autoryzowanych serwisów. Także przeglądy okresowe muszą odbywać się w takich samych interwałach i obejmować dokładnie takie same czynności, jak w przypadku obsługi w ASO.

Dyrektywa GVO jest zatem sporym udogodnieniem dla klientów, pozwalającym wyraźnie obniżyć koszty serwisowania i naprawy samochodów, ale niesie także ze sobą wymierne konsekwencje. Jeśli bowiem producent dopatrzy się złamania obowiązujących procedur, to skutkiem będzie utrata świadczeń gwarancyjnych. A to z oszczędnością już nie będzie mieć nic wspólnego.

wp.pl, BC