Gospodarka na rozdrożu

Wykorzystanie prostych rezerw, potencjału drzemiącego w polskiej gospodarce, przestaje wystarczać. Trzeba przestawić ją na nowe, bardziej innowacyjne tory. Jak to zrobić? Będziemy o tym rozmawiać podczas sesji „Polska gospodarka 2020” na Forum Zmieniamy Polski Przemysł 9 lutego w Warszawie.

Polska gospodarka to dziś nieźle rozpędzona machina. Niektórzy ekonomiści określają ostatnie 25 lat mianem „złotego ćwierćwiecza”. Nie bez podstaw. PKB per capita rósł w tym okresie dwukrotnie szybciej niż w najbogatszych krajach UE, dzięki temu zauważalnie zbliżyliśmy się do poziomu życia krajów zachodnioeuropejskich (chociaż to wciąż jeszcze odległy cel). Chwilo, trwaj – chciałoby się powiedzieć. Ba, ale jak to zrobić?

Trzeba sprawiedliwie przyznać, że ów szybki rozwój (choć pamiętajmy, że było wiele krajów, które rozwijały się jeszcze szybciej by wspomnieć tylko Chiny) zawdzięczamy – nic nie ujmując wspaniałej polskiej przedsiębiorczości – po części niskiemu poziomowi startu do tego wyścigu. Innymi słowy – wystarczyło wykorzystać marnowany w realnym socjalizmie potencjał tkwiący w Polakach, by gospodarka dostała potężnego kopa.

Koniec ze sprawdzoną receptą na rozwój

Teraz jednak wykorzystanie prostych rezerw, potencjału drzemiącego w polskiej gospodarce przestaje wystarczać. Dziś nasz około 3 proc. wzrost jest wprawdzie jednym z wyższych w Europie, ale pamiętajmy, że przez ostatnie ćwierćwiecze rozwijaliśmy się w średnim tempie ok. 4 proc. i aby realnie doganiać rozwinięte kraje Zachodu (czyli de facto realizować nasze aspiracje) wypadałoby co najmniej utrzymać takie tempo. Czy to możliwe?

Ekonomiści twierdzą, że tak, ale… No właśnie trzeba przestawić gospodarkę na nowe, bardziej innowacyjne tory. Wbrew pozorom z innowacyjnością polskich firm nie jest tak źle jak twierdzą krytycy (świadczy o tym eksplozja polskiego eksportu, która jest świadectwem, że polskie towary radzą sobie na wymagających niekiedy rynkach – od połowy lat 90. nasz eksport wzrósł 4-krotnie, a w relacji do PKB 2-krotnie – do poziomu 46 proc. PKB), warto jednak podkreślić, że przełom technologiczny, jakiego dokonały polskie firmy w ostatnich dekadach to efekt absorbcji zachodnich technologii. Polski sektor B+R dopiero raczkuje. Ale jest postęp – Polska wydaje na innowacyjność ok. 0,9 proc. PKB (wg danych GUS z 2012 r ). Średni wskaźnik nakładów na B+R systematycznie jednak rośnie, w 2007 r. w relacji do PKB wynosiły one 0,57 proc., zaś w 2011 r. 0,77 proc.

Rząd postawił sobie za cel rozwój B+R z wykorzystaniem funduszy UE z obecnej perspektywy budżetowej do 2020 roku. Pieniądze to nie wszystko – twierdzą jednak przedsiębiorcy i wskazują, że działalność badawczo-rozwojowa stanowi swoista szarą strefę polskiej gospodarki – trudno ją uchwycić w sprawozdaniach finansowych przedsiębiorstw, firmy bowiem – ze względów podatkowych – rzadko wydzielają taką działalność. Oprócz mądrego wykorzystania unijnych pieniędzy przez kolejnymi ekipami stanie więc zadanie uproszczenia przepisów.

Nowe atuty, stare bariery

I tak dochodzimy do atutów i barier w tym wyścigu do dostatku i nowoczesności. Właśnie prawo i działalność administracji jest największym balastem polskiej gospodarki – przedsiębiorcy nie narzekają na wysokie podatki, tylko na niejasność przepisów, rozbudowaną biurokrację, przewlekłość postępowań sądowych. Rankingi dotyczące wolności gospodarczej, takie jak Doing Business jednoznacznie wskazują – jakkolwiek okrutnie by tnie zabrzmiało – to instytucje państwa są głównym czynnikiem ryzyka przy prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce.

A atuty? Tu odpowiedź ze strony każdego przedsiębiorcy będzie jednoznaczna: ludzie. Polska dysponuje wysoko wykwalifikowaną i wciąż jeszcze niedrogą siłą roboczą. Jednym z efektów naszej transformacji był bowiem bezprecedensowy pęd do wiedzy. O ile wg. Danych GUS w 1989 roku mieliśmy 50 tys. absolwentów wyższych uczelni, to w 2012 roku było już ich 485 tys. To także spory potencjał do wykorzystania jeśli chodzi o innowacyjność.

Co jeszcze należy zrobić? Zwiększyć poziom inwestycji – wielkość wydatków inwestycyjnych firm na środki trwałe w przeliczeniu na mieszkańca jest najniższa spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej w relacji do PKB wydatki inwestycyjne firm stanowiły w ostatnich 10 latach ok. 10 proc. podczas gdy średnia dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej będących członkami UE to 16 proc. Tu znowu ukłon po adresem administracji bo powodem niskiego poziomu inwestycji nie jest dostęp do finansowania – bo tu plasujemy się w światowej czołówce – ale niepewność co do przyszłości biznesu, wynikająca właśnie z barier administracyjnych.

Oczywiście fundusze z UE będą stanowić pokaźny zastrzyk, warto jednak pamiętać, że – jak to określa Janusz Lewandowski – stanowią one jedynie dopalacz naszej rodzimej przedsiębiorczości, bo owe unijne miliardy to jedynie 10 proc. naszych inwestycji ogółem.

Warto się więc o nie bić, ale nie można ich przeceniać. Tym bardziej też należy je dobrze wykorzystać, właśnie na przestawienie polskiej gospodarki na bardziej innowacyjne tory, zwiększenia jej konkurencyjności. I właśnie od tego jak wykorzystamy pieniądze z obecnej perspektywy będzie zależało, jak w 2020 roku będzie wyglądała polska gospodarka – czy ruszy już nowym, bardziej konkurencyjnym kursem, czy spocznie na laurach i wybierze niewielki, ale stabilny wzrost.

AUTOR:  WNP.PL (ADAM SOFUŁ)