General Motors chce się wzorować na Apple'u

Dotykowe ekrany? Są. Sterowanie głosem? Jest. Nowoczesne systemy nawigacyjne? Na pokładzie. A mimo to producenci aut czują, że kierowcy rzadko kiedy z nowoczesnych gadżetów korzystają

– Dochodzimy do takiej sytuacji: kierowcy siadają za kółkiem i nie są w stanie zrozumieć, jak ten cholerny system działa – opowiada dziennikarzom agencji Reuters Mark Harland, menedżer w General Motors, odpowiedzialny za zespół konsumencki. – To ich frustruje i te frustracje wylewają w internecie, a ich reakcje znajdują odbicie w badaniach satysfakcji klientów – dodaje.

W zeszłym tygodniu magazyn „Consumer Reports” skrytykował nowe systemy – Cue, który GM wprowadził w serii Cadillac, oraz Touch, które Ford wprowadza do swoich pojazdów.

W czym tkwi problem? Z jednej strony w niezbyt dobrze zaprojektowanym i mało intuicyjnym systemie. Ale General Motors wierzy, że brakuje po prostu krótkiego przeszkolenia kierowców.

– Nie wystarczy dać komuś klucze i powiedzieć: „Do zobaczenia”. Musimy pomóc ludziom, oswoić ich z technologią – mówi Harland.

Jak sam przyznaje, producenci aut powinni wzorować się na takich spółkach jak Apple czy Best Buy, które bardzo dużo uwagi poświęcają temu, by klienci już w salonie wiedzieli, jak używać najnowszych gadżetów. – Jeśli chcemy być nadal konkurencyjni, musimy zapewnić wsparcie – mówi menedżer GM.

Największy w USA producent aut wytypował 25 młodych specjalistów (dwudziestokilkuletnich), którzy mają objechać wszystkich dilerów samochodowych w USA (blisko 4,5 tys. punktów). Cel mają jeden: pokazać dilerom, w jaki sposób należy prezentować klientom nowinki technologiczne w autach. GM chce też, by do końca roku każdy salon miał przynajmniej jedną osobę przeszkoloną we wszystkich systemach GM (Cue, MyLink, IntelliLink).

General Motors powołał też specjalny zespół i infolinię w Austin (Teksas), która ma odpowiadać na pytania dotyczące różnych rozwiązań technologicznych w pojazdach koncernu.

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, tigi, reuters