Fiat 500 to za mało. Zmiana sterów i strategii? Czas na Ferrari dla mas?

Za porażkę zespołu Ferrari na rodzimym podwórku szef tej firmy zapłacił utratą posady. Ale to był tylko pretekst, bo jego miejsce zajął szef Fiata, który od dawna chciał przejąć cugle w firmie spod znaku czarnego konia.

Kiedy pięć lat temu menedżerowie Fiata namawiali urzędników z administracji prezydenta USA Baracka Obamy, by zgodzili się na przejęcie bankrutującego amerykańskiego koncernu Chrysler, ich głównym argumentem były doświadczenia koncernu z Turynu w produkcji samochodów, które zużywają mało paliwa i dzięki temu są przyjazne dla środowiska. I na potwierdzenie swoich umiejętności na początku 2009 r. na targi motoryzacyjne w Nowym Jorku Włosi przywieźli produkowane w polskich Tychach miejskie auto Fiat 500. A kiedy kilka miesięcy później Fiat podpisał z administracją Obamy umowę o sojuszu strategicznym z Chryslerem, Waszyngton zobowiązał się przyznać Włochom 5 proc. akcji amerykańskiej firmy w zamian za rozpoczęcie produkcji Fiata 500 w meksykańskiej fabryce Chryslera.
Na początku tego roku Fiat został jedynym właścicielem Chryslera i do października chce się połączyć ze swoją amerykańską spółką w nową firmę, która będzie siódmym co do wielkości producentem aut na świecie. I jeszcze w tym roku akcje tej nowej firmy zadebiutują na Wall Street.

Fiat 500 to za mało

Teraz miejski Fiat 500 to jednak za słaby atut, by zachęcić inwestorów do kupowania akcji. Amerykańska motoryzacjawyszła z kryzysu i wśród kierowców za oceanem miejskie autko z Europy nie budzi przyspieszonego bicia serca. Do wzbudzenia emocji potrzeba dziś auta, które kipi testosteronem. A szef Fiata Sergio Marchionne dostał właśnie pojazd, którym będzie mógł z wielką pompą wjechać na Wall Street. To Ferrari – auto marzeń dla wielu Amerykanów. W sierpniu na aukcji w Kalifornii czerwone auto Ferrari 250 GTO z 1962 r. sprzedano za rekordową kwotę 38,1 mln dol.

W ostatnią środę koncern Fiata ogłosił, że 13 października z posadą pożegna się szef firmy Ferrari Luca di Montezemolo. To prawdziwy przewrót we włoskiej motoryzacji.

Luca di Montezemolo zaczął pracować w Ferrari w 1973 r. jako asystent legendarnego założyciela tej firmy Enzo Ferrariego, a trzy lata po jego śmierci został szefem producenta sportowych aut z Maranello. Ćwierć wieku jego rządów było złotą epoką w historii producenta aut zdobionych logo z czarnym koniem. Auta Ferrari kierowane przez słynnych kierowców Jeana Todta i Michaela Schumachera święciły triumfy na torach wyścigów Formuły 1 i te sportowe sukcesy przyciągały majętnych klientów do salonów sprzedaży włoskiej firmy. Za rządów di Montezemolo sprzedaż aut Ferrari potroiła się i dziś wynosi ponad 6 tys. sztuk rocznie. A przychody ze sprzedaży tych cacek dla majętnych snobów wzrosły aż dziesięciokrotnie i w zeszłym roku sięgnęły rekordowej kwoty 2,34 mld euro.

Ten sukces Ferrari zawdzięczało też związkowi z Fiatem. W 1969 r. koncern z Turynu kupił od Enzo Ferrariego połowę akcji jego firmy. Później stopniowo zwiększał swoje udziały aż do 90 proc. Jednak przez dekady Fiat zachowywał się bardziej jak sponsor niż właściciel, zapewniając producentowi sportowych aut wielką niezależność. Kwasy się zaczęły, gdy władzę w Fiacie przejmował obecny szef koncernu Sergio Marchionne. – Spieraliśmy się od 2002 r. – powiedział w tym tygodniu di Montezemolo.

Porażki w sporcie

Marchionne nie podobało się to, że di Montezemolo, zamiast maksymalizować zyski, ograniczył produkcję samochodów Ferrari do 7 tys. sztuk, aby zachować ich elitarny charakter. Spekulowano, że Marchionnne chciałby wprowadzić Ferrari na giełdę, by zasilać kasę Fiata. Zdaniem analityków Ferrari warte jest dziś 4-5 mld euro.

Pozycję di Montezemolo osłabiły porażki w sporcie. Od 2008 r. firma nie wygrała wyścigów Formuły 1, a kiedy w ostatnią niedzielę przegrała także na rodzimym torze w Monza, przez włoską prasę przetoczyła się fala krytyki. Przed tym wyścigiem di Montezemolo dementował plotki o dymisji. Trzy dni później Fiat go odwołał.

Na odejście Luca di Montezemolo dostał sowitą odprawę. Do końca stycznia przyszłego roku otrzyma ponad 13 mln euro w zamian za to, że przez dwa lata nie będzie konkurować z Fiatem. Dodatkowo przez 20 lat ma dostać 13,7 mln euro odprawy – pięć razy więcej, niż wynosiła jego roczna płaca. To na pewno nie jest koniec kariery di Montezemolo. Włoska prasa spekuluje, że były szef Ferrari może pokierować radą dyrektorów linii lotniczych Alitalia. A Sergio Marchionne na debiutspółki Fiat Chrysler na Wall Street będzie mógł wjechać za kierownicą bolidu Ferrari jako nowy szef tej firmy.