Dozór techniczny sprawdzi Volkswageny w Polsce

Afera wokół Volkswagena, związana z oprogramowaniem zmieniającym działanie silnika podczas badania spalin, jest większa niż spodziewano się na początku. Mowa  o 11 milionach aut na całym świecie. Ilu samochodów w Polsce może dotyczyć problem? Sprawę bada już Transportowy Dozór Techniczny.

W ostatni weekend w Stanach Zjednoczonych amerykańska Organizacja Środowiska EPA (Environmental Protection Agency) ogłosiła, że w silnikach Diesla należących do grupy Volkswagena wykryto oprogramowanie, które miało na celu zafałszowywanie wyników badania spalin.  Jego ideą było rozpoznanie momentu, w którym sprawdzana jest emisja szkodliwych substancji i zmiana działania silnika tak, by wyniki spełniały normy homologacyjne. Poza testami auta mogły wydzielać nawet czterdzieści razy więcej tlenków azotu.

Volkswagen od razu przyznał się do winy. Co ważne i warte podkreślenia, w oświadczeniu grupa VW uspokaja, że problem nie dotyczy obecnie oferowanych samochodów. Zaniepokojeni klienci mogą bez obaw odwiedzać salony dealerskie. Niemniej jednak 2-litrowy silnik Diesla był bardzo popularnym w Polsce wyborem wśród wolumenowych marek z grupy VW – problem dotyczy także Skody, Seata oraz Audi. Do analizy przeprowadzonej przez IBRM Samar wzięto pod uwagę samochody z dwulitrową jednostką wysokoprężną wyżej wymienionych marek. Najprawdopodobniej oprogramowanie to zostało zastosowane we wszystkich takich silnikach spełniających normę EURO5, czyli wyprodukowanych w latach 2009-2014.  Dane na koniec 2014 roku wskazują, że po Polsce jeździ niespełna 107 tysięcy aut z tym typem silnika. Około 47% z logo Volkswagena, 27% Skody, a 23% Audi. Pozostałe samochody należą do Seata.

IMPORT | Spada zaufanie Polaków do diesla

Sprawą zainteresowały się już polskie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo pojazdów trafiających na nasze drogi. A konkretnie Transportowy Dozór Techniczny, który spytaliśmy czy zamierza podjąć działania zmierzające do kontroli w Polsce aut z Grupy Volkswagena wyposażonych w feralne silniki. A oto nadesłana do redakcji IBRM Samar odpowiedź. – W związku z ujawnionymi przez amerykańską agencję EPA informacjami dotyczącymi pojazdów wyposażonych w siniki o zapłonie samoczynnym z wadliwym systemem sterowania emisją spalin, skierowaliśmy w tej sprawie pytanie do przedstawiciela producenta pojazdów grupy Volkswagen, celem uzyskania informacji o liczbie takich pojazdów, które mogły trafić na rynek polski. Od otrzymanej na opisane zapytanie odpowiedzi uzależniamy podjęcie kolejnych kroków w zakresie kompetencji władzy homologacyjnej, jaką od 1 stycznia 2014 r. jest Dyrektor TDT – poinformował nas Dariusz Bakalarski Kierownik Wydziału Techniki TDT.

Jak wyjaśnia,  kompetencje te określone zostały m. in w art. 70u ustawy – Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2012 r. poz. 1137 z późn. zm.). Wspomniany przepis przewiduje, że „jeżeli producent, który uzyskał świadectwo homologacji typu WE pojazdu, stwierdził w pojeździe wprowadzonym do obrotu zagrożenia dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub środowiska, jest obowiązany niezwłocznie powiadomić o tym ministra właściwego do spraw transportu oraz podjąć działania polegające na usunięciu tych zagrożeń”.W tym celu producent musi m. in. opracować plan działań mających na celu usunięcie zagrożeń, uzgodnić ten plan z ministrem transportu, poinformować właściciela pojazdu o konieczności sprawdzenia stanu technicznego auta w firmowym serwisie i w przypadku stwierdzenia zagrożeń – podjąć działania mające na celu ich usunięcie. Oczywiście  na  koszt producenta.  Wszystkie  prace ma nadzorować resort transportu.

Należy podejrzewać, że przeprowadzona zostanie akcja naprawcza dla wszystkich pojazdów z tą jednostką. W oświadczeniu grupy VW ogłoszono: „Aby pokryć koszty koniecznych czynności serwisowych i innych działań, których celem będzie odbudowa zaufania naszych klientów, Volkswagen planuje utworzyć w swoim rachunku (…) rezerwę w wysokości około 6,5 mld EUR.” Będziemy na bieżąco informować o decyzjach koncernu.

Warto też zwrócić uwagę, że w Polsce kwestie związane z wielkością emisji spalin  nie były nigdy przedmiotem szczególnej troski władz. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy są losy  słynnej tzw. opłaty opartej na parametrach ekologicznych. Zgodnie z postulatami branży motoryzacyjnej, miałaby ona zastąpić podatek akcyzowy na samochody. Podejmowane w przeszłości próby wprowadzenia zmian w tym zakresie zakończyły się jednak fiaskiem, a resort finansów podkreśla, że nie zamierza wznowić prac. Powodem jest troska o głosy wyborców, którzy w znakomitej większości sprowadzają do Polski z zagranicy stare auta. W przypadku wielu z nich nie można mówić o spełnianiu jakichkolwiek – w miarę przyzwoitych – norm emisji spalin.

Tomasz Stachurski
Paweł Janas

IBRM Samar